W czwartek po godz. 16 akcje Biomedu na warszawskiej giełdzie drożeją o ponad 13 proc. do 4,92 zł. Wartość obrotu przekroczyła już imponujący poziom 15 mln zł. Jest wyższa niż w przypadku takich gigantów jak Enea czy PGNiG.

Mija miesiąc od czasu uroczystego ogłoszenia projektu, w ramach którego Biomed-Lublin miał - jako pierwsza firma na świecie – produkować lek na koronawirusa, bazujący na osoczu ozdrowieńców. Produkcja jednak nie może ruszyć, ponieważ do firmy nie dostarczono osocza - jest ono pobierane w innej procedurze niż ta, potrzebna do produkcji leku. Strony projektu od tygodni apelują do ministerstwa zdrowia o zmianę procedury poboru osocza, co pozwoliłoby ruszyć z produkcją leku w Biomedzie. Jak ustaliliśmy, sprawa wreszcie zbliża się do pozytywnego finału.

Nie udało nam się dziś uzyskać komentarza Narodowego Centrum Krwi, ale z naszych nieoficjalnych informacji wynika, że pozytywna dla Biomedu decyzja już de facto zapadła. Jak ustaliliśmy, Biomed ma dostać pierwszą partię osocza najpóźniej do końca lipca.

Projekt wspólnie realizują Samodzielny Publiczny Szpital Kliniczny numer 1 w Lublinie, Instytut Hematologii i Transfuzjologii oraz Biomed Lublin, a finansuje go Agencja Badań Medycznych. Z kolei naczelną instytucją nadzorującą organizacje krwiodawstwa jest minister zdrowia.

Akcje Biomedu od kilku miesięcy mocno drożeją. W ostatnich dniach wzrosty przybrały na sile. Inwestorzy najwyraźniej wierzą w uruchomienie produkcji leku bazującego na osoczu. Nie bez znaczenia jest też zbliżający się awans Biomedu do mWIG40. Dojdzie do niego po sesji 19 czerwca. Wzmożone obroty jakie obserwujemy na tej spółce mogą być po części efektem roszad w portfelach funduszy.