Forint węgierski stał się we wtorek rekordowo tani wobec euro i najsłabszy od 2000 r. w stosunku do dolara. Za 1 euro płacono nawet 334 forinty, a za 1 USD 303 forinty. Węgierska waluta traciła do europejskiej i amerykańskiej w tym roku bardziej niż niemal wszystkie waluty naszego regionu. A przecież w ostatnich miesiącach zniżkowały one do dolara z powodu wzrostu awersji inwestorów do ryzyka.

Czy w ślad za forintem pójdzie złoty? Gdy nastroje inwestorów na światowych rynkach pogarszają się, to zwykle wyprzedają oni aktywa z bardziej ryzykownych rynków, czyli m.in. krajów Europy Środkowo-Wschodniej. Polski rynek jest spośród nich największy i najbardziej płynny, więc tego typu odpływy kapitału zwykle dotykają go najmocniej. – Polski złoty zwykle dostaje mocniej niż inne waluty regionu w okresach zaostrzania się wojen handlowych – twierdzi Liam Peach, analityk z firmy badawczej Capital Economics.

GG Parkiet

To, że forint znalazł się w ostatnich tygodniach pod silną presją, można jednak tłumaczyć nie tylko wojnami handlowymi, spowolnieniem gospodarczym i awersją inwestorów do ryzyka. Swoje zrobiła też zmiana oczekiwań co do polityki Narodowego Banku Węgier i spór pomiędzy prezesem banku centralnego a ministrem finansów. Część analityków twierdzi, że forint został już nadmiernie wyprzedany przez inwestorów i nie ma dużego pola do dalszej deprecjacji. Analitycy Deutsche Banku zaliczają już nawet forinta (obok rupii indyjskiej i reala brazylijskiego) do najbardziej atrakcyjnych walut z rynków wschodzących.