Gdy przedsiębiorca Andrew Young walczył w tej kampanii wyborczej o nominację Partii Demokratycznej, obiecywał, że będzie wypłacał każdemu dorosłemu Amerykaninowi po 1000 USD dochodu gwarantowanego. Young stał się dzięki temu bohaterem memów, ale jego kandydatury nie uznano za poważną. Pomysł dochodu gwarantowanego powszechnie przyjęto jako wyraz jego ekscentryzmu. Nadszedł jednak kryzys i Kongres – z inicjatywy republikanów i z pełnym poparciem prezydenta Trumpa – przyznał Amerykanom po 1200 USD zapomogi i dodatkowo po 500 USD na każde dziecko. Nie można tego jeszcze uznać za dochód gwarantowany (bo jest uzależniony od kryterium podatkowego i wypłacany jednorazowo), ale upadło tabu mówiące, że rząd nie powinien dokonywać takiego „rozdawnictwa". Dosyć szybko okazało się, że kryzys może się przedłużyć i 1200 USD zasiłku nie wystarczy. Tim Ryan i Ro Khanna, dwaj demokratyczni kongresmeni, złożyli więc już projekt ustawy przewidujący, że każdy dorosły Amerykanin spełniający kryterium dochodowe będzie przez sześć miesięcy dostawał 2000 USD od rządu, a dzieci po 500 USD. – Dochód gwarantowany dla Amerykanów jest wart rozważenia – stwierdziła Nancy Pelosi, demokratyczna przewodnicząca Izby Reprezentantów. Wprowadzenie jakiejś formy takiego dochodu zapowiada również lewicowy rząd Hiszpanii (ale nie do końca wiadomo, co z tego wyjdzie). Poparcie dla tej idei wykroczyło już poza niszowe środowiska. – To może być czas, by rozważyć powszechną płacę podstawową – powiedział papież Franciszek.
Zasiłki wyższe niż płace
O ile dawniej postrzegano minimalny dochód gwarantowany jako możliwe remedium na masowe cięcia etatów, do których miała doprowadzić robotyzacja, to obecnie rozważany jest on raczej jako rozwiązanie pomostowe, pomagające milionom bezrobotnych jakoś przetrwać kryzys związany z pandemią.
– Jeżeli kryzys się pogłębi, to można się spodziewać, że świadczenia takie, jak powszechny dochód gwarantowany, będą wypłacane. W większości przypadków nie będzie to jednak zapewne „czysty" powszechny dochód gwarantowany. Ludzie uzyskujący dochody z pracy zwykle są mniej przychylni takim świadczeniom, a da o sobie znać też oczekiwanie, by pomagać przede wszystkim tym, którzy najbardziej potrzebują wsparcia. Z przyczyn politycznych wsparcie będzie więc wypłacane w postaci nie klasycznego powszechnego dochodu gwarantowanego, ale wysokich zasiłków. Jeśli natomiast w jakimś regionie 40 proc. populacji w wieku produkcyjnym będzie dostawać takie zasiłki, to możemy mówić o powszechności takiego świadczenia – mówi „Parkietowi" Filip Konopczyński, ekspert Fundacji Kaleckiego.
Oczywiście doktrynalni puryści będą twierdzili, że jeśli dane świadczenie nie jest stale wypłacane wszystkim, niezależnie od ich dochodów, to nie będzie to minimalny dochód gwarantowany. Z drugiej strony jednak trudno uznać „postojowe" wypłacane przez polski czy niemiecki rząd samozatrudnionym za klasyczny zasiłek dla bezrobotnych. Mamy też w wielu krajach wprowadzone inne rozwiązania „hybrydowe", niebędące klasycznymi zasiłkami. Jednorazowe świadczenia pieniężne wypłacono np. wszystkim dorosłym rezydentom Hongkongu (tamtejsza administracja była pierwszym rządem, który zdecydował się na taki krok w obliczu pandemii koronawirusa), obywatelom Japonii czy Tajlandii. Niekiedy mocno zwiększano zasiłki dla bezrobotnych, by złagodzić skutki kryzysu. Na taki krok zdecydowały się władze USA. Zwiększono tam zasiłki dla bezrobotnych o 600 USD tygodniowo. Uprawnieni do nich są również samozatrudnieni, którzy stracili możliwość zarobkowania, oraz ludzie, którzy zarabiali na życie w takich platformach jak Uber. Co prawda wielu Amerykanów nie dostało tych zasiłków na czas (czemu winne są archaiczne systemy komputerowe wykorzystywane przez administracje poszczególnych stanów), ale ten dodatek sprawia, że zasiłki stały się wyższe od średnich tygodniowych wynagrodzeń w niektórych branżach przed kryzysem.