Europa epicentrum pandemii

Giełdy › Jesienna fala pandemii, niczym tornado, od dwóch miesięcy przetacza się po Europie, napiera na USA, omijając w gruncie rzeczy Azję.

Aktualizacja: 15.11.2020 12:52 Publikacja: 15.11.2020 12:46

Europa epicentrum pandemii

Foto: Fotorzepa, Piotr Nowak

Choć od września na rynkach króluje zmienność, to wśród giełdowych inwestorów nie widać śladów paniki, jakiej byliśmy świadkami w lutym i marcu. Wtedy zimną krew zachowywali politycy. Dziś to europejskie rządy wykonują paniczne ruchy w obliczu znacznie większej niż pół roku temu skali zakażeń. Przywracanie restrykcji w gospodarce nie spłoszyło jednak inwestorów na rynkach akcji, a zakończenie wyborczego wyścigu w USA dodało im nawet animuszu. Wisienką na torcie okazała się wieść o skutecznej szczepionce, dająca nadzieję na rychły powrót do normalności. Chyba nieco przedwcześnie.

Wybory w USA, II fala pandemii, szczepionka i reakcje rynków

Choć wynik (wciąż nie do końca pewny) amerykańskich wyborów został pozytywnie przyjęty przez inwestorów, to jednak w porównaniu z sondażami pokazującymi wyraźną przewagę Joe Bidena nad Donaldem Trumpem, a demokratów nad republikanami w Senacie, tak bardzo wyrównany wyścig o fotel w Białym Domu i większość miejsc w izbie wyższej Kongresu można uznać za niespodziankę. Nadzieje związane ze zmianą na stanowisku prezydenta USA wiążą się przede wszystkim ze zmianą narracji między innymi w sprawie polityki zagranicznej oraz działań mających na celu ochronę klimatu. Na rynkach finansowych zwycięstwo Joe Bidena postrzegane jest jako zachęta do dalszego obstawiania trendu osłabiania się amerykańskiej waluty, liczenia na kolejną odsłonę stymulacji fiskalnej, a także do stawiania na spółki ze Starego Kontynentu oraz wymęczone wojną handlową rynki wschodzące.

Te ostatnie, choć trzeba przyznać, że wyłącznie w Azji, okazały się zresztą czarnym koniem tegorocznych zmagań rynków kapitałowych oraz gospodarek z pandemią. Za zwycięzcę tych zmagań można uznać Chiny oraz giełdy w Szanghaju i Shenzen. Państwo Środka bardzo szybko otrząsnęło się ze skutków gospodarczego lockdownu z pierwszego kwartału, w zadziwiający sposób obroniło przed kolejnymi falami koronawirusowej epidemii i dziś jest jednym z nielicznych krajów świata, w których działalność społeczno-gospodarcza utrzymuje się na poziomie sprzed pandemii. Trudno w to uwierzyć, ale Chiny są dziś krajem o najniższym przyroście (w ciągu ostatnich dwóch miesięcy) nowych przypadków zakażenia SARS-CoV-2 spośród ponad 100 państw świata. Indeks MSCI Chiny, bijąc w ostatnich dniach rekord z października 2007 r., zyskał od początku roku prawie 30 proc., czyli niemal tyle samo co amerykański Nasdaq. Trudno się temu dziwić, skoro połowę jego składu stanowią chińskie odpowiedniki spółek zaliczanych do grona FANGs.

Wygrana Joe Bidena może i będzie wsparciem dla międzynarodowego handlu i tym samym gospodarek emerging markets, ale z perspektywy giełd większe znaczenie ma inny czynnik. Wskaźnikowi akcji rynków wschodzących jest dziś bliżej do indeksu Nasdaq niż kiedykolwiek wcześniej. Dlatego informacja o pozytywnych efektach ostatniej fazy testów szczepionki na koronawirusa może nieco zastopować technologiczną euforię nie tylko na Wall Street. Taką tendencję w ostatnich dniach widać choćby na warszawskim parkiecie na przykładzie nagłego odwrotu od spółki Allegro.

Niedawna oferta publiczna „polskiego Amazona" (druga największa w tym roku w Europie i ósma na świecie) oraz debiut giełdowy okazały się spektakularnym sukcesem. Tak się jednak pechowo złożyło, że niemal stuprocentowy wzrost kursu (licząc od ceny sprzedaży) tej największej pod względem kapitalizacji spółki na GPW nie został uwzględniony w żadnym krajowym indeksie. W ten sposób, choć wielu inwestorów zarobiło krocie na jednej z nielicznych w Polsce spółek o „nasdaqowym" profilu i „nasdaqowych" wycenach, straciliśmy okazję, żeby z szarego końca tegorocznych rankingów indeksów akcji wspiąć się bliżej podium. Jak pech, to pech.

Ponieważ nieszczęścia chodzą parami, Polska wraz z większością państw w Europie (szczególnie środkowej), w ostatnich dwóch miesiącach znalazła się w epicentrum jesiennej, dużo groźniejszej niż wiosenna, fali pandemii. Gdy na przełomie sierpnia i września otwierano w Europie szkoły, rządy z przekonaniem broniły tezy, że tym razem żadnego zamrożenia gospodarek nie będzie. Nawet Światowa Organizacja Zdrowia odradzała Europie pełny lockdown jako metodę walki z Covid-19. Dziś, zaledwie dwa miesiące później, we Francji, Słowenii, Czechach, Austrii, Portugalii, we Włoszech czy w Hiszpanii obowiązuje godzina policyjna. Praktycznie wszędzie na Starym Kontynencie ogłoszono drastyczne ograniczenia aktywności społeczno-gospodarczej, a w Polsce zapowiedziano narodową kwarantannę. Dlatego nie ma się co dziwić, że na wieść o wysokiej skuteczności szczepionki produkowanej przez spółkę Pfizer inwestorzy, szczególnie w Europie, wpadli w euforię, uznając, że czas „wielkiej smuty" w sektorach szczególnie dotkniętych skutkami pandemii ma się ku końcowi. Dzięki silnemu odreagowaniu notowań akcji wielu spółek indeksy w strefie euro, zamiast testować marcowe minima (na co zanosiło się pod koniec października), zaczęły wybijać się górą z pięciomiesięcznego trendu bocznego, sugerując powtórzenie dokonań zarówno azjatyckich, jak i amerykańskich parkietów, czyli odrobienie wszystkich covidowych strat.

Ten scenariusz i tak miał się prędzej czy później zrealizować. Pytanie, czy rozegranie go już teraz nie okaże się przedwczesne. Trzeba przyznać, że szczepionka jest zadziwiająco skuteczna (90 proc.), szczególnie porównując z 50-proc. efektywnością preparatów na wirus grypy. Wciąż nie wiemy jednak, na jak długo uzyskuje się odporność. Dodatkowo, wyprodukowanie, dostarczenie i zaaplikowanie szczepionki, która musi być przechowywana w bardzo niskiej temperaturze, jest dużym i czasochłonnym wyzwaniem logistycznym. Trudno więc zakładać, że na przykład w Polsce w tym roku uda się przeprowadzić szczepienia na znacząca skalę. Co więcej, według producenta działanie szczepionki uaktywnia się po 28 dniach od podania pierwszej dawki. W związku z tym na zahamowanie transmisji wirusa dzięki powszechnym szczepieniom w skali całego kraju nie ma co liczyć wcześniej niż w lutym/marcu przyszłego roku. Do tego czasu jedynym środkiem mogącym osłabiać wzbierającą falę pandemii są obowiązujące już (lub jeszcze ostrzejsze) restrykcje.

Co obstawiają inwestorzy?

Ostatnie tygodnie pokazały, że europejskie rządy, obawiając się przeciążenia służby zdrowia, decydują się raczej na ostrzejsze wersje ograniczeń. Teoretyczna bliskość wybawienia z kłopotów w postaci szczepionki lub leku może je raczej skłaniać do usztywnienia stanowiska i utrzymania stanu hibernacji w gospodarce przez kolejne trzy, cztery miesiące. Po co ryzykować, odmrażając dziś społeczną aktywność? Dlatego, choć fundamenty rosnących dziś na giełdach najbardziej dotkniętych pandemią sektorów w końcu się poprawią, to może być to znacznie dłuższy proces niż obstawiają teraz inwestorzy.

Moim zdaniem jesienna fala koronawirusa w Europie nie jest rezultatem ani zbiegu okoliczności, ani występującego jednocześnie na całym kontynencie procederu lekceważenia epidemicznych zaleceń, a raczej wynikiem tych samych procesów, które co roku doprowadzają do wzrostu liczby osób chorych na grypę. Naukowcy od lat prześcigają się w dowodzeniu, co jest główną przyczyną tak wyraźnej cykliczności. Wśród najczęściej wskazywanych przyczyn są: spadek temperatury zewnętrznej (szczególnie w połączeniu z niższą wilgotnością, także w pomieszczeniach), wzrost zachmurzenia (mniejsze nasłonecznienie) oraz wzrost zanieczyszczenia powietrza (smog). Wszystkie te elementy mają wpływać przede wszystkim na zmniejszenie naszej odporności. Korelacja tych czynników z trwającym od września do kwietnia sezonem grypowym rzeczywiście jest uderzająca.

Wciąż trwają natomiast spory co do mechanizmu transmisji wirusów, w którym zgodnie z niedawną sugestią polskiego ministra zdrowia dużą rolę odgrywać mogą szkoły. Dane dotyczące sezonowej grypy pokazują, że zachorowalności wśród dzieci i młodzieży jest faktycznie znacząca, szczególnie wśród najmłodszych. Nawet jeśli przechodzą chorobę łagodnie lub bezobjawowo, to jednak potencjał jej „rozsiewania" jest spory. W żłobkach, przedszkolach i pierwszych klasach szkoły podstawowej przebywa w Polsce około 2,5 mln dzieci. Żyją one, z grubsza licząc, w jednej trzeciej gospodarstw domowych w kraju, które, zgodnie z twierdzeniem eksperta Naczelnej Rady Lekarskiej do walki z Covid-19, odpowiadają aż za 75 proc. zakażeń. Dlatego, pomijając kwestie jesiennego wzrostu podatności na wszelkie patogeny, rok roczne rozpoczęcie sezonu grypowego w drugim tygodniu września trudno jest powiązać z inną gwałtowną zmianą w społecznej aktywności niż z rozpoczęciem roku szkolnego. Z tego punku widzenia łagodniejsze niż obecnie przejście przez pierwszą falę koronawirusa w Polsce (choć nie tylko u nas) było związane z jednej strony z natychmiastowym zamknięciem żłobków, szkół i przedszkoli i szybkim wprowadzeniem całkowitego lockdownu, a z drugiej z nałożeniem się końcówki cyklicznego okresu podatności na infekcje wirusowe. Niestety, patrząc z dzisiejszej perspektywy i czerpiąc z doświadczeń corocznej jesienno-zimowej fali zachorowań w Polsce, można dojść do wniosku, że wizja rychłego odmrożenia gospodarki i powrotu dzieci do szkół jest raczej mało realna. Co roku, tuż po bożonarodzeniowej przerwie, następuje jeszcze gwałtowniejsze niż jesienią nasilenie objawów chorobowych, diagnozowanych jako grypa lub podejrzenie jej wystąpienia. W rezultacie to pierwsze dwa miesiące roku już tradycyjnie są najgorszym okresem pod względem zakażeń oraz hospitalizacji pacjentów w całym blisko ośmiomiesięcznym sezonie grypowym (prawie 40 proc. infekcji z około 4 mln).

Podsumowując, skuteczna szczepionka będzie niewątpliwie czynnikiem zmieniającym sytuację na rynkach, a przede wszystkim w światowej gospodarce i fundamentach wielu spółek oraz branż. Pytanie tylko czy już dziś? Mam wątpliwości. Na razie faktyczny lockdown w Europie trwa w najlepsze. W Polsce może za chwilę przybrać postać narodowej kwarantanny, a w USA – po walce wyborczej – walka z Covid-19 może dopiero zacząć przybierać na sile. Inwestorzy mogą oczywiście starać się przejść do porządku dziennego nad problemami najbliższych kilku miesięcy, skupiając się na rozgrywaniu na rynkach powrotu do normalności. Oby nie mieli okazji się rozczarować.

Giełda
Wzrostowe zamknięcie kwartału
Giełda
Inwestorzy udają się na święta w dobrych nastrojach
Giełda
Świetne dane z USA, świetna sesja na WIG20
Giełda
Przedświąteczny optymizm na GPW
Giełda
Poranek maklerów: Dziś ostatnia sesja przed świętami i w tym kwartale
Giełda
WIG20 wciąż jeszcze poniżej 2400 pkt