Dwucyfrowe zniżki funduszy dłużnych to niecodzienny widok. A jednak w ostatnich tygodniach takich przypadków nie brakuje.
Blisko 29 proc. straty
Fundusze obligacji pokazały się z bardzo dobrej strony w ostatnich latach, czemu służyły spadki rentowności na całym świecie. Dodatkowo dla strategii inwestujących na rynkach wschodzących solidnym bodźcem było w 2019 r. umacnianie się walut tych krajów, w odróżnieniu od np. 2018 r., kiedy mocno osłabiła się np. turecka lira. Wraz ze skokowym wzrostem rentowności tamtejszych obligacji (spadkiem cen) przyniosło to przeceny kilku krajowych strategii zaangażowanych w Turcji. Rozwój sytuacji w tym kraju skłonił nawet do wycofania się kilku polskich funduszy akcji.
Tym razem przecena obligacji oraz walut rynków wschodzących jest znacznie szersza, co oczywiście przekłada się na silne spadki funduszy szukających zysków za granicą. Ich rozmiar jest wręcz oszałamiający, a jak tłumaczą zarządzający, przyczyniły się do tego także umorzenia w funduszach dłużnych.
Dla przykładu PZU Dłużny Rynków Wschodzących stracił w miesiąc blisko 29 proc. Jakie były przyczyny tak dynamicznych spadków? – W skrócie odpowiedź to masywne spadki na obligacjach rynków wschodzących, wywołane rozwijającą się pandemią, a potem jeszcze tarciami w OPEC+ i wynikającą z tego wojną cenową na rynku ropy – tłumaczy Jarosław Karpiński, zarządzający TFI PZU. Jak dodaje, w przypadku PZU Dłużny Rynków Wschodzących oraz wielu funduszy globalnych, doszły do tego umorzenia, które dodatkowo popychały ceny aktywów ryzykownych w dół.
– W praktyce nie dało się sprzedawać nic większego, a minimalne transakcje odbywały się znacznie poniżej kwotowań w serwisach informacyjnych – twierdzi Karpiński. Jak tłumaczy, mieliśmy do czynienia z samonapędzającą się spiralą przeceny – niższe wyceny ciągnęły za sobą kolejne umorzenia. To z kolei wymuszało sprzedaż po coraz niższych cenach itd.