Wstęga Bollingera, czyli cenne sygnały dla traderów

Tzw. odchylenie standardowe, które w pierwszej chwili może się kojarzyć raczej z książkowymi rozważaniami naukowców niż rynkową praktyką, stało się podstawą popularnego wśród traderów wskaźnika technicznego. Jak z niego korzystać przy inwestycjach w waluty?

Aktualizacja: 24.02.2017 00:34 Publikacja: 18.12.2011 10:39

Wstęga Bollingera, czyli cenne sygnały dla traderów

Foto: GG Parkiet

W poprzedniej edycji naszego dodatku dokładnie przyjrzeliśmy się tzw. pivot points. Teraz czas na przedstawienie kolejnego wskaźnika analizy technicznej, który przydaje się inwestorom na rynku walutowym. Zajmijmy się tzw. wstęgą (wstęgami) Bollingera (Bollinger bands). Ten wbudowany w większość programów do analizy technicznej wskaźnik jest zapewne przynajmniej pobieżnie znany większości traderów, ale warto przybliżyć szczegóły jego konstrukcji i niuanse związane z interpretacją.

Odchylenia wokół średniej

Rdzeniem wskaźnika jest przysłowiowe „ABC" analizy technicznej, czyli zwykła średnia krocząca (ruchoma) z „n" sesji (najczęściej w praktyce wykorzystuje się średnią 20-sesyjną). Cechą wyróżniającą wstęgę Bollingera na tle innych wskaźników technicznych jest sposób, w jaki ta średnia jest wykorzystywana do dalszych obliczeń. John Bollinger, autor tego indykatora, użył tzw. odchylenia standardowego. Połączył w ten sposób elementarne pojęcia wykorzystywane przez analityków technicznych (czyli średnią), jak i przez znawców teorii finansów i statystyki matematycznej. Odchylenie standardowe jest też szeroko wykorzystywane przez profesjonalnych traderów na rynku opcji, a właśnie opcjami zajmował się w czasie opracowywania wstęg John Bollinger.

Z matematycznego punktu widzenia odchylenie standardowe mierzy, jak bardzo kursy instrumentu finansowego są rozproszone wokół średniej. Dzięki niemu można w konkretny liczbowy sposób zobrazować zmienność notowań. W teorii odchylenie standardowe jest często traktowane jako miernik ryzyka.

Wstęga (wstęgi) Bollingera składa się z trzech elementów. Do rdzenia w postaci średniej kroczącej dołączona jest górna oraz dolna linia (ramię, granica). Górna powstaje poprzez dodanie k-krotności odchylenia standardowego z „n" sesji (czyli z takiego samego okresu, za jaki liczona jest średnia krocząca). Dolna powstaje poprzez odjęcie tej samej liczby. Zwykle domyślnie jako „k" przyjmuje się liczbę 2, co oznacza, że odpowiednio dodaje się i odejmuje dwukrotność odchylenia standardowego. Liczba ta ma pewne ugruntowanie w teorii. Według reguł statystycznych w tzw. rozkładzie normalnym obszar o szerokości dwóch odchyleń standardowych obejmuje  95?proc. wszystkich obserwacji.

Statystyczne prawidłowości

Jeśli spojrzymy na wykres wstęgi Bollingera, to łatwo zauważyć, że te teoretyczne reguły faktycznie przekładają się w dużym stopniu na rynkową rzeczywistość, mimo że nie w pełni odpowiada ona idealnemu rozkładowi normalnemu. Kursy przez większość czasu znajdują się wewnątrz wstęgi opartej na dwukrotnym odchyleniu standardowym. Wartości znacznie wykraczające poza wstęgę należą do rzadkości. Gdybyśmy zamiast dwukrotnego odchylenia użyli trzykrotnego, to okazałoby się, że wówczas już prawie w całości ruchy notowań odbywają się w ramach wstęgi (zgodnie ze statystyką w obszarze takim znajduje się ponad 99 proc. obserwacji). Takie podejście stosowane jest jednak w praktyce rzadko, a powody zostaną wyjaśnione za chwilę.

Skoro znamy już zasady budowy wstęg, to czas wreszcie przejść do sposobów ich interpretacji. Podstawowa metoda wynika z faktu, że wskaźnik ten pokazuje aktualną zmienność notowań. Im jest ona większa, tym wstęga jest szersza. Wraz ze zmniejszaniem się zmienności, wstęga „chudnie". Jak to działa w praktyce? Na przestrzeni bieżącego roku szerokość wstęgi na wykresie kursu EUR/PLN wahała się od 5 groszy w maju, kiedy notowania były dość spokojne, aż do ponad  40?groszy we wrześniu, kiedy inwestorzy z trwogą patrzyli na postępujący kryzys w strefie euro.

Różne zastosowania

Z punktu widzenia zarządzania wielkością kapitału, rozszerzanie się wstęgi powinno skłaniać do zmniejszania pozycji ze względu na rosnącą zmienność i ryzyko nieoczekiwanych gwałtownych ruchów, natomiast zwężanie się wstęgi pozwala rozważyć budowanie większych pozycji. Z kolei z punktu widzenia samej analizy technicznej wąska wstęga to oznaka konsolidacji, a jej rozszerzanie się to sygnał nabierania siły przez trend wzrostowy lub spadkowy. Ponieważ konsolidacje są zwykle okresem przejściowym przed wejściem w fazę silnego trendu, tak więc zwężanie się wstęgi jest swoistym sygnałem wczesnego ostrzegania i przysłowiową ciszą przed burzą. Im bardziej zwęża się wstęga, tym silniejszego ruchu można się spodziewać w przyszłości.

Konkretne sygnały transakcyjne są konsekwencją tego, że górną linię wstęgi traktuje się jako poziom oporu, a dolną jako wsparcie. Z tego założenia wynikają wprost dwa alternatywne podejścia inwestycyjne. Jedno z nich zakłada, że jeśli ruch zatrzyma się na oporze bądź wsparciu, to dojdzie do jego odwrócenia. To pozwala na obranie taktyki przeciwnej do wydarzeń na rynku. Przykładowo, wraz ze wzrostem kursu do górnej linii wstęgi można otworzyć krótką pozycję, obstawiając, że notowania nie zdołają pokonać oporu i dojdzie do odbicia w dół.

Takie sytuacje faktycznie się zdarzają. Przykładowo na początku tego roku kurs EUR/USD po naruszeniu górnej linii wstęgi wkrótce potem zaczął dynamicznie spadać, w ciągu czterech dni opadając do dolnej linii. Tam opłacało się otworzyć dla odmiany długą pozycję, bo kurs w równie szybkim tempie wystrzelił w górę, znów sięgając górnej linii. To typowo kontrariańskie (zakładające działanie „pod prąd") podejście.

Trzeba jednak zastrzec, że w praktyce metodę taką należy stosować wyjątkowo ostrożnie, na pewno nie w automatyczny sposób. Kontrariańskie sygnały sprawdzają się bowiem wyłącznie w czasie trwania trendu bocznego, kiedy notowania mają to do siebie, że kołyszą się w górę i w dół. Trafność takich sygnałów można co prawda radykalnie zwiększyć, rozszerzając wstęgę (czyli zamiast dwukrotności stosując np. trzykrotność odchylenia standardowego), ale w ten sposób niestety równie dramatycznie zmniejsza się liczba okazji do zarobku.

Zgodnie z trendem

W praktyce najczęściej bardziej rozsądne i opłacalne okazuje się stosowanie wstęgi Bollingera nie jako narzędzia kontrariańskiego, lecz wręcz przeciwnie – jako metody podążania za trendem. Także to podejście bazuje na założeniu, że górne ograniczenie wstęgi to opór, a dolne to wsparcie. Inna jest jednak taktyka. Przebicie oporu traktuje się jako oznakę trendu wzrostowego i sygnał do zajęcia długiej pozycji lub zamknięcia krótkiej. Przebicie wsparcia z kolei to sygnał do zajęcia krótkiej pozycji lub zamknięcia długiej.

Patrząc na wykres EUR/USD z ostatnich lat, nietrudno wskazać przykłady tego, że takie podejście się sprawdzało. Jednym z najlepszych przykładów było zachowanie kursu w okresie od września 2010 r. do stycznia tego roku.

Najpierw wybicie w górę ze wstęgi zapowiadało ruch kursu euro do dolara na północ z nieco ponad 1,30 do prawie 1,43, a wybicie w dół w listopadzie 2010 roku było dla odmiany sygnałem wejścia w trend spadkowy, który obniżył kurs z powrotem do 1,30. Takie silne trendy są doskonałą okazją dla traderów czekających na wybicia ze wstęgi. W celu większej ochrony (szybszej realizacji części papierowych zysków) można jednocześnie eksperymentować z szerokością wstęgi. Np. o ile sygnały otwarcia pozycji można opierać na podwójnym odchyleniu standardowym, to sygnały zamknięcia mogą bazować na wybiciach ze wstęgi zbudowanej z pojedynczego odchylenia.

Trzeba się liczyć z błędnymi sygnałami

Niestety, kapryśna rynkowa rzeczywistość sprawia, że czasy, w których podążanie za trendem się bardzo opłaca, przeplatają się z okresami, kiedy dominują raczej trendy boczne cechujące się zbyt częstymi zmianami nastrojów, by kierowanie się wybiciami ze wstęgi miało sens. Wówczas sprawdza się raczej omówione wcześniej podejście kontrariańskie. Wstęga Bollingera sama w sobie nie poradzi sobie z tym problemem. Do pracy trzeba zaprząc inne, pomocnicze narzędzia techniczne. Przy odróżnianiu trendu bocznego od wzrostowego lub zniżkowego nieźle sprawdzają się np. zwykłe poziome linie wsparcia i oporu wyznaczane w oparciu o ostatnie dołki oraz szczyty. Łatwo dostrzec, że np. w przypadku wspomnianej intratnej tendencji zwyżkowej euro na jesieni 2010 r., wybicie w górę ze wstęgi zostało potwierdzone przez pokonanie szczytów z sierpnia i września.

Jak widać na tym samym wykresie, szczególnie jeśli chodzi o określanie momentu zamknięcia pozycji, bardzo pomocne okazywały się też zwykłe linie trendu (najlepiej uwiarygodnione poprzez połączenie co najmniej trzech punktów). Pozwalały one ochronić większą część papierowych zysków w porównaniu z późniejszymi sygnałami wysyłanymi przez samą wstęgę.

Oczywiście nawet i tego rodzaju pomocnicze narzędzia nie zawsze się sprawdzają, ale tak już jest na rynkach, że ceną za zyskowne sygnały jest pojawianie się także wskazań błędnych. Analiza techniczna  to w dużym stopniu sztuka, a nie tylko mechaniczne reagowanie na sygnały

 

Wstęga Bollingera przypomina inne wskaźniki podążające za trendem (ang. trend following), takie jak tzw. koperty czy kanał cenowy. W odróżnieniu od nich jednak wstęga cechuje się zmienną szerokością, dostosowując się do bieżącej sytuacji rynkowej. Pozwala to inwestorom uwzględnić zmienność notowań. Przecież inwestowanie w warunkach niewielkich wahań notowań to nie to samo, co działanie pod presją gwałtownie zmieniających się kursów. Niestety, nie wszystkie sygnały wysyłane przez wstęgę są trafne, a niektóre okazują się spóźnione. Sposobem na poradzenie sobie z tym problemem jest stosowanie wstęgi Bollingera razem z innymi narzędziami technicznymi, w tym tak elementarnymi jak wsparcia i opory na wysokości dołków oraz szczytów czy też linie trendu. T.H.

Analizy rynkowe
Bessa w pełnej okazałości
Gospodarka krajowa
Stopy nie muszą przewyższyć inflacji, żeby ją ograniczyć
Analizy rynkowe
Spadki na giełdach boleśnie uderzają w portfele miliarderów
Analizy rynkowe
Dywidendy nie takie skromne
Analizy rynkowe
NewConnect: Liczba debiutów wyhamowała
Analizy rynkowe
Jesteśmy na półmetku bessy. Oto trzy argumenty