Barcelona – Real: więcej niż mecz

El Clasico, przyciągający największą widownię na świecie i przynoszący rekordowe przychody piłkarski mecz ligowy, stanął w tym sezonie pod znakiem zapytania. Zamiast w weekend zostanie rozegrany w środku tygodnia – 18 grudnia. Do futbolu wmieszała się polityka.

Publikacja: 14.12.2019 14:51

Karim Benzema i Leo Messi podczas meczu FC Barcelona – Real Madrid CF na stadionie Camp Nou w 2018 r

Karim Benzema i Leo Messi podczas meczu FC Barcelona – Real Madrid CF na stadionie Camp Nou w 2018 r.

Foto: joan Valls/Urbanandsport – NurPhoto/AFP

 

Według kalendarza Barcelona i Real miały się spotkać w sobotę 26 października o 13.00. Na pierwszy rzut oka godzina może się wydawać dziwna, kiedyś gra w pełnym słońcu, w porze obiadowej budziła w Hiszpanii kontrowersje. Ale pozyskiwanie kibiców na nowych rynkach, a co za tym idzie – nowych źródeł finansowania, skłoniło władze ligi do niepopularnych decyzji. Dziś widz zagraniczny liczy się nie mniej niż widz rodzimy.

– Jedno z dwóch El Clasico powinno być zaplanowany tak, by nie zarywając nocy, można było je obejrzeć w Azji, drugie – by można było je zobaczyć w USA. Ważne, by uszanować fakt, że mieszkańcy innych kontynentów też płacą za tę możliwość, i zrozumieć, że naszym klubom pozwala to na zatrudnianie gwiazd, a naszej lidze stać się produktem globalnym – podkreśla prezes rozgrywek (LFP) Javier Tebas. Przytacza dane, z których wynika, że mimo obaw związanych ze zmianą tradycyjnych godzin frekwencja na stadionach nie spadła. Wręcz przeciwnie – wzrosła o 25 proc. Wszystko dlatego, że zaczęły przychodzić rodziny z dziećmi.

Przychody ze sprzedaży praw telewizyjnych poza Hiszpanię mają na koniec sezonu pójść w górę o 10 proc., do 2 mld euro. Ale do uważanej za wzór ligi angielskiej jeszcze daleko. Tebas przekonuje jednak, że nie ma obsesji na punkcie Premier League, a zmiana sposobu konsumowania piłkarskich treści (nie tylko transmisje w telewizji, ale także skróty meczów w internecie), sprawia, że szansa na podbicie międzynarodowych rynków jest spora.

Tsunami pod stadionem

„Mes que un club", czyli „Więcej niż klub" – głosi motto Barcelony. O El Clasico zwykło się mówić i pisać, że to więcej niż mecz. W tym sezonie szczególnie.

Po tym, jak w październiku skazano dziewięć osób na kary więzienia za organizację nieuznawanego przez Madryt referendum niepodległościowego Katalonii, separatyści doprowadzili do demonstracji, które przerodziły się w starcia z policją i w efekcie zmusiły władze ligi do przełożenia El Clasico. Cel, czyli zwrócenie uwagi świata na swoją walkę o suwerenność, został osiągnięty.

Przeniesienie meczu na Santiago Bernabeu nie wchodziło w grę (zgody na to nie wyraziły kluby), a znalezienie nowego terminu, w napiętym dziś do granic możliwości piłkarskim kalendarzu, okazało się dużym problemem. Propozycja, by Barca i Real zmierzyły się w sobotę 7 grudnia, kilka dni przed ostatnią kolejką Ligi Mistrzów, też została odrzucona. Choć obie drużyny – co można było przewidzieć – już wcześniej zagwarantowały sobie awans do 1/8 finału, to jednak każde zwycięstwo w tych rozgrywkach oprócz prestiżu wiąże się z pokaźną premią (w fazie grupowej to 2,7 mln euro). Obawiano się także, że przygotowania do meczu zakłócić może gala Złotej Piłki, na której nagrodę odbierał Leo Messi. A Barcelona nie chciała grać z Królewskimi tuż po spotkaniu z Atletico. Stanęło więc na 18 grudnia, choć to data też nieidealna – środek tygodnia, w dodatku początek walki o Puchar Króla. Liczono, że do tego czasu sytuacja w Katalonii się ustabilizuje. Ale separatyści nie dali za wygraną. Jedna z organizacji o nazwie Tsunami Democratic wezwała swoich zwolenników do wielkiej manifestacji w dniu meczu pod stadionem Camp Nou. Udział w niej zadeklarowało nawet 20 tys. osób.

„Znaczna część populacji katalońskiej jest wykluczana ze względów ideologicznych, nie może korzystać ze swoich podstawowych praw. Dziesiątki osób są lub były w więzieniu tylko i wyłącznie przez głoszenie swoich racji. Cały region przeżywa wyjątkową sytuację i konieczne jest wyjątkowe działanie" – napisali w oświadczeniu organizatorzy.

Zamaskowany autokar

Policja ostrzegła, że nie będzie w stanie zapewnić bezpieczeństwa piłkarzom i kibicom. Zasugerowała, żeby rozegrać mecz na neutralnym terenie. Istnieje ryzyko, że protestujący mogliby utrudnić przyjazd autokaru z piłkarzami Realu na stadion. Hiszpańska federacja po spotkaniu z przedstawicielami rządu uznała, że nie ma powodów, by kolejny raz przekładać El Clasico. Drużyna z Madrytu ma pojechać na stadion nieoznakowanym autokarem, bez symboli klubowych. Jedną z opcji jest zamknięcie obszaru wokół Camp Nou – poruszać się po nim mogliby jedynie posiadacze biletów i mieszkańcy najbliższej okolicy. Kłopot w tym, że wielu potencjalnych demonstrantów ma też wejściówki na mecz.

– Nasz stadion zawsze był miejscem do swobodnego wyrażania poglądów. Panuje tu wolność słowa – zaznacza prezes Barcelony Josep Maria Bartomeu. – Razem sprawimy, że będzie to święto sportu i patriotyzmu. Dopóki protesty są pokojowe, łączą się z futbolem.

Jeśli sytuacja wymknie się spod kontroli, Barcelona musi się jednak liczyć z tym, że rywalom przyznany zostanie walkower, a także z zamknięciem stadionu.

Jak zatrzymać Messiego?

To pytanie, które spędza sen z powiek Zinedine'owi Zidane'owi. Tak samo jak spędzało jego poprzednikom. Messi jest najlepszym strzelcem w historii El Clasico (26 goli). I bije kolejne rekordy.

Zdobywając w ubiegły weekend trzy bramki w meczu z Mallorcą, Argentyńczyk stał się jedynym piłkarzem w najsilniejszych ligach, który w każdym z 14 ostatnich sezonów trafiał do siatki przynajmniej 10 razy. To był jego 35. hat trick w lidze hiszpańskiej, wyprzedził tym samym Cristiano Ronaldo. Kilka dni wcześniej zagrał Portugalczykowi na nosie, sięgając po raz szósty po Złotą Piłkę. I choć Ronaldo nie ma już w Madrycie, El Clasico na wyjątkowości nie straciło.

– Mecze z Realem zawsze są szczególne, bez względu na formę, w jakiej znajdują się obie drużyny. A znajdują się w dobrej. Spodziewam się bardzo silnego Realu – mówi Messi, który przez ostatni tydzień odpoczywał od futbolu.

Argentyńczyk chce grać zawsze, ale udało się go nakłonić, by zbierał siły. I na spotkanie Ligi Mistrzów z Interem nie poleciał. Barca i tak zwyciężyła 2:1. Wygrał też Real (3:1 z Club Brugge), ale szans na pierwsze miejsce w grupie i rozstawienie przed poniedziałkowym losowaniem 1/8 finału już nie miał.

To jednak mały problem w porównaniu z kontuzjami, jakie od początku sezonu trapią Królewskich. W środę na Camp Nou zabraknie na pewno Edena Hazarda, nie wystąpią też Marcelo, Lucas Vazquez i Marco Asensio.

Barcelona nie przegrała ostatnich sześciu ligowych El Clasico, ale w ten jeden wieczór statystyki nie będą miały znaczenia.

Transmisja El Clasico w środę o 20.00 w Canal+ i Eleven Sports 1.

Parkiet PLUS
Dlaczego Tesla wyraźnie odstaje od reszty wspaniałej siódemki?
Parkiet PLUS
Straszyły PRS-y, teraz straszą REIT-y
Parkiet PLUS
Cyfrowy Polsat ma przed sobą rok największych inwestycji w 5G i OZE
Parkiet PLUS
Co oznacza powrót obaw o inflację dla inwestorów z rynku obligacji
Parkiet PLUS
Gwóźdź do trumny banków Czarneckiego?
Parkiet PLUS
Sześć lat po GetBacku i wiele niewiadomych