parkiet.com

Czy to będzie po prostu miecz Damoklesa wiszący nad Hongkongiem, czy też idea bezpieczeństwa narodowego będzie pojmowana tak szeroko, by uderzyć w każdą opozycję? Jak pisaliśmy, prawo dla Specjalnego Regionu Administracyjnego Hong Kongu, które pod hasłem wzrostu bezpieczeństwa miałoby ograniczyć prawa demokratyczne obywateli (dodatkowo wdrażane z pominięciem zgody lokalnego parlamentu) może stać się kolejnym punktem zapalnym w stosunkach amerykańsko-chińskich. Administracja Donalda Trumpa już zapowiedziała energiczne kroki przeciwko Chinom w przypadku prób ograniczenia autonomii Hongkongu. To kolejne, po działaniach przeciwko koncernowi Huawei i ustawie pozwalającej usuwać chińskie spółki z amerykańskiej giełdy posunięcie, znakomicie utrudniające normalizację stosunków między obu państwami. Chińczycy jak na razie „tylko" zdecydowanie przestrzegli Amerykanów przed wtrącaniem się w wewnętrzne sprawy Chin.

Tymczasem sytuacja w Hongkongu jest coraz trudniejsza. Przeciwko planowi narzucenia praw o bezpieczeństwie narodowym protestują tysiące mieszkańców, a działania policji są coraz brutalniejsze. Projekt  Pekinu zakłada zakaz i zwalczanie działalności separatystycznej, terrorystycznej i wywrotowej, a także zagranicznych ingerencji w sprawy Hongkongu. Opozycja obawia się, że jest to furtka do zwalczania wszelkiego oporu i protestów przeciwko chińskim władzom i możliwość uderzenia w każdą opozycję. Możliwość ograniczenia autonomii regionu wywołuje również strach wśród inwestorów. Podczas poniedziałkowej sesji spadek indeksu Hang Seng we stosunku do zamknięcia z 21 maja sięgał nawet 11 proc.