Złoty krążek wystarczy na apartament

Zabytkowe numizmaty i monety kolekcjonerskie. Zainteresowanie cennymi monetami nie przemija, ale coraz częściej wątek kolekcjonerski schodzi na drugi plan. Najchętniej kupowane są monety złote, które można szybko spieniężyć. Nie brakuje też chętnych na te najdroższe, o wartości historycznej.

Publikacja: 24.12.2019 10:47

Foto: materiały prasowe

Na początku drugiej połowy XX wieku nie było chętnych na 100-dukatówkę Zygmunta III Wazy z 1621 r. – najbardziej dzisiaj znaną, uznawaną za jedną z najpiękniejszych i najbardziej wartościowych monet świata. Cena 100 tys. dolarów wydawała się zawrotna. W 1980 r. znalazł się jednak chętny na wydanie 120 tys. dolarów, a dziewięć lat później – 250 tys. dolarów. Okazało się, że kolekcjonerzy zabytkowych monet mają nie tylko wielką wiedzę, ale też intuicję.

W styczniu 2018 r. za 100 dukatów Zygmunta III Wazy zapłacono w domu aukcyjnym Classical Numismatic Group 2,16 mln dolarów. Poprzedni rekord, który padł w 2008 r. w nowojorskim Stack's – 1,38 mln dolarów – poszedł w zapomnienie.

Moneta ta jest nie tylko niezwykła, ale i unikatowa. Znanych jest zaledwie sześć jej egzemplarzy. Jeden znajduje się w Muzeum Czapskich – w największej kolekcji polskich monet, medali i banknotów.

Projektantem monety był jeden z najwybitniejszych ówczesnych europejskich medalierów, pochodzący z Schaffhausen w Szwajcarii, ale mieszkający w Gdańsku, Samuel Ammon. Wybito ją w mennicy bydgoskiej w złocie wysokiej próby 967. Nigdy nie trafiła do obiegu. Była rodzajem medalu, którym król nagradzał najbardziej zasłużonych.

Cenne dukaty

Unikaty we wszystkich kolekcjach są zawsze najbardziej cenione. Jeszcze lepiej, jeśli wiążą się z jakimś głośnym wydarzeniem historycznym, mają bogatą historię, znajdowały się w dużych, znanych i cenionych kolekcjach oraz były prezentowane w katalogach.

Wiele monet ważnych z historycznego punktu widzenia zaginęło. Takim utraconym skarbem są grosze i dukaty Aleksandra, czwartego syna Kazimierza Jagiellończyka, który został królem Polski w 1501 r. Wiadomo tylko, że grosze z tego okresu wchodziły w skład zbiorów Zamojskich, ponieważ pozostały po nich fotografie. Dukaty opisywał Maciej z Miechowa, wspominał o nich w kronikach Marcin Kromer, a numizmatyk Jan Kohler umieścił je w opracowanym przez siebie w 1759 r. katalogu złotych monet.

Zachowały się natomiast dukaty z czasów Zygmunta Starego. Nie tylko zasilają zbiory muzeów, ale trafiają również na aukcje. Jeden z nich, złoty dukat koronny Zygmunta Starego z 1532 r., trafił w tym roku do Domu Aukcyjnego Künker.

Moneta jest dość rzadka. Pierwsze wybijane były w krakowskiej mennicy w 1528 r., późniejsze w mennicy gdańskiej w latach 40. XVI wieku. Cena katalogowa budzącego zachwyt numizmatu – 20 tys. euro – została wywindowana na aukcji do 70 tys. euro. A do tego dochodzi wysoka, znacznie większa niż w Polsce, bo 23-proc., opłata aukcyjna.

Liczy się stan zachowania

Podczas tej samej licytacji w Domu Aukcyjnym Künker jeszcze większe emocje wzbudził dukat Zygmunta II Augusta z 1549 r. zachowany w bardzo dobrym stanie (prawie menniczym). Licytacja zaczęła się od 40 tys. euro i szybko doszła do 92,5 tys. euro. Damian Marciniak, właściciel warszawskiego Gabinetu Numizmatycznego, w swoich zapiskach z podróży numizmatycznych podkreśla, że ta wysoka cena nie dziwi. Trzeba wziąć pod uwagę, że moneta z tego rocznika pojawiła się po raz pierwszy od kilkudziesięciu lat, i to w znakomitym, gabinetowym stanie zachowania.

Znacznie droższe od wielu dukatów są monety wielodukatowe. Podczas październikowej aukcji w Antykwariacie Numizmatycznym Pawła Niemczyka wylicytowano portugała (tak potocznie nazywa się monety wielodukatowe) – 10 dukatów Zygmunta III Wazy z 1592 r. – za 948,75 tys. zł. Złoty krążek z postacią króla w koronie, w pełnej zbroi i z berłem opartym o ramię wybity został dla uczczenia ślubu władcy z Anną Habsburżanką.

Drogie i poszukiwane są nie tylko monety, ale i medale. Za najdroższy Jana Kazimierza zapłacono w 2012 r. w Antykwariacie Numizmatycznym Pawła Niemczyka 960 tys. zł. Nie wiadomo, ile dzisiaj by kosztował, gdyby zmieniał właściciela.

Rynkowe zawirowania

Zyskowne są nie tylko numizmaty, czyli monety stare, często zabytkowe. Zarobić można również na monetach kolekcjonerskich emitowanych przez NBP. Zwłaszcza jeżeli są piękne, wypuszczane na rynek w niskich nakładach, znajdują się w oryginalnych kapslach i są zaopatrzone w certyfikaty. Ich zbieranie nie wymaga specjalistycznej wiedzy, ale ich wartość inwestycyjna jest niepewna, choć wiele z nich przynosiło i przynosi godziwe zyski.

Na monetach kolekcjonerskich najwięcej i najszybciej zarabiało się na przełomie XX i XXI wieku. Mocno drożały też monety obiegowe wydawane w seriach. Przed dekadą nakłady niektórych emisji okazały się jednak zbyt wysokie. Rynek się załamał, a ceny wielu monet, po które wcześniej ustawiały się kolejki, zaczęły spadać.

Nie wszyscy są zadowoleni

Pięć lat temu NBP ograniczył nakłady monet i powrócił do konkursów na ich projekty, ale kolekcjonerzy zaczęli narzekać, że mnogość emisji w ciągu roku odbija się na urodzie krążków. Wiele sprzeciwów budzi też polityka informacyjna banku centralnego, który podaje tylko maksymalne nakłady monet, a nie publikuje danych na temat liczby faktycznie wybitych. Poza tym pojawiają się głosy, że ceny emisyjne monet kolekcjonerskich są zawyżane.

Apogeum oburzenia kolekcjonerów przypadło na początek 2019 r., kiedy NBP ogłosił wypuszczenie na 100-lecie złotego dwóch zestawów monet o nominałach od 1 gr do 5 zł – jednego zestawu w złocie, drugiego w srebrze. Cena pierwszego w nakładzie do 500 sztuk wynosiła 23 tys. zł, a drugiego w nakładzie do 5 tys. sztuk – 3,4 tys. zł. Oba wciąż są do kupienia, ale zainteresowanych brak.

Nie zmienia to faktu, że wiele współczesnych monet było bardzo zyskownych. W drugiej połowie lat 90. (po denominacji) i w pierwszej dekadzie XXI wieku największe zyski przynosiły monety obiegowe wybijane ze stopu Nordic Gold (miedź, cynk, cyna i aluminium). Aż do 2008 r. kupowano całe woreczki mennicze z najszybciej drożejącymi dwuzłotówkami. Dzisiaj takie woreczki nie rozpalają już zmysłów, ale wtajemniczeni uważają, że kupowanie ich wciąż ma sens. Są sprzedawane po cenie nominalnej, więc stracić nie można, a zawsze istnieje szansa, że znajdzie się monetę – a może nawet kilka – z błędami, np. z odwróconym awersem, a takie są najbardziej poszukiwane przez kolekcjonerów.

Rybak z czasów PRL

Bezpieczną lokatą, choć nie spektakularnie zyskowną, są monety bulionowe, których cena jest uzależniona od notowań złota. Warto jednak zwrócić uwagę, że na spadek notowań kruszcu monety często reagują z opóźnieniem, co pozwala zapobiec stratom (o ile odpowiednio wcześnie zareagujemy na zmianę rynkową).

Właściwość taką mają krugerrandy, Liście Klonowe, Filharmonicy Wiedeńscy i wiele monet bitych przez najważniejsze mennice świata. Przewagę nad nimi może mieć nasz Orzeł Bielik. Tajemnica leży w wysokości nakładu. Na świecie nie jest on ograniczany i zależy tylko od popytu, natomiast w Polsce bywa z tym różnie. Ceny poszczególnych emisji Orła mogą się więc różnić, ponieważ w przypadku monet o niskich nakładach kolekcjonerzy doliczają wartość kolekcjonerską.

Coraz większą furorę robią monety z czasów PRL – podobnie jak meble, ceramika i inne gadżety z tego okresu. Słynna jest już najbardziej rozpoznawalna 5-złotówka z rybakiem. Jej cena rośnie. Ale jest jeden warunek – powinna mieć szerszą ósemkę w dacie. Jeśli taką się znajdzie, warto ją przechować. Dwa lata temu płacono za nią 3,5 tys. zł, w tym roku już o ponad 1 tys. zł więcej. Rybak może się więc okazać jedną z lepszych lokat. ¶

Nie na każdej monecie da się zarobić

Wprawdzie złote numizmaty są najdroższe, ale nie oznacza to, że są najbardziej zyskowne. Zarabiać można również, systematycznie kupując trojaki czy średniowieczne grosze po kilkaset złotych. Dużym powodzeniem cieszą się monety XX-wieczne, zarówno z okresu międzywojennego, jak i z PRL. Poszukiwane są nie tylko kolekcjonerskie wydawane w seriach, ale również obiegowe. Najwyżej cenione są takie, które zostały wybite z błędem. Trudno jednak liczyć na to, że uda się sprzedać z zyskiem jakieś stare, podrapane grosze wyszperane w domu.

Inwestycje
Andrzej Powierża, BM Citi Handlowy: Jestem optymistą co do banków, ale umiarkowanym
Inwestycje
Diamenty kupowane także jako inwestycja
Inwestycje
Goldman Sachs podniósł prognozę ceny złota
Inwestycje
Złoto nie traci apetytu na rekordy. Napięcie na Bliskim Wschodzie wspiera notowania kruszcu
Inwestycje
Słabnie „Barbiemania”, Europa wraca do łask inwestorów
Inwestycje
Ropa naftowa po 100 USD za baryłkę? Goldman Sachs: raczej nie w tym roku