Wielu komentatorów dostrzega podobieństwa między pomysłami obecnego rządu a reformami i inwestycjami w II RP. To rzeczywiście była złota epoka gospodarki, do której warto się odwoływać?
Polityka makroekonomiczna II RP była generalnie nieudana, poza reformami stabilizacyjnymi Grabskiego z 1924 r. Wtedy wprowadzono złotego, stłumiono hiperinflację i ustabilizowano finanse publiczne. Po 1929 r., już w czasach Kwiatkowskiego, pozostawanie przy walucie opartej na złocie stało się kosztowne. Polityka przemysłowa tamtego okresu, która ma dziś dobrą legendę, była przeciążona etatyzmem. Udaną inwestycją była budowa portu w Gdyni, ale ogólnie inwestycje tego okresu były przewymiarowane, kosztowne, wysysały kapitał z sektora prywatnego.
PRL to był dla gospodarki czas stracony?
Za połowiczny sukces można uznać odbudowę kraju po wojnie. Udało się częściowo odbudować Warszawę i postawić na nogi przemysł ciężki. W porównaniu z nie mniej zniszczonymi Niemcami to były marne osiągnięcia, ale na tle kolejnych dekad to był okres w miarę szybkiego rozwoju gospodarki, choć ze wszystkimi immanentnymi obciążeniami komunizmu: niską wydajnością, marnotrawstwem zasobów, brakiem innowacji.