Czarne paliwo w krajowym miksie energetycznym mają uzupełniać atom i odnawialne źródła energii, które potrzebują większej liczby elastycznie pracujących bloków gazowych. Budowane przez ostatnie lata jednostki węglowe będą także emitować mniej gazów cieplarnianych niż ich poprzednicy, którzy wkrótce pójdą w odstawkę. Nie spełnią bowiem wyśrubowanych norm środowiskowych wytyczonych przez politykę klimatyczną Unii.
Rynek mocy szansą na transformację?
Ten newralgiczny moment Polska ma szansę przejść łagodniej ze względu na mechanizm wsparcia w postaci rynku mocy, czyli dopłat dla wytwórców energii, którzy wygrają aukcje. – Wszystkie koncerny energetyczne mają dziś ten sam dylemat: zgłaszać do aukcji więcej bloków do modernizacji po niższej cenie czy może starać się o wsparcie dla mniejszych ilości mocy, ale z wyższą dopłatą – zauważa Filip Grzegorczyk, prezes Taurona. Katowicki koncern jest obecnie w trakcie certyfikacji wszystkich swoich źródeł wytwarzania energii, która jest warunkiem startu w aukcji. Na razie jednak nie zapadła decyzja, które jednostki powalczą o dopłaty. Część ekspertów twierdzi, że rynek mocy – zapewniając przez pewien czas dodatkowe przychody energetyce – powinien zostać wykorzystany jako mechanizm wspierający transformację sektora w kierunku mniej emisyjnym. Sceptycy wskazują jednak na Wielką Brytanię, gdzie wygrywały jednostki przeznaczone do modernizacji. – Będziemy dążyć do tego, aby ze wsparcia skorzystało jak najwięcej naszych mocy. Trzeba jednak do tego podejść systemowo, by mechanizm nie finansował zamortyzowanych jednostek, które powinny być wyłączane. Zależy nam głównie na tym, by w rynku mocy zmieściły się jednostki nowe – wskazuje Grzegorczyk.
Chodzi tu o budowany w Elektrowni Jaworzno III blok węglowy na 910 MW (który pracując z najwyższą w swojej klasie sprawnością 45,9 proc., będzie emitował rocznie o 2 mln ton CO2 mniej) oraz realizowaną przez Tauron i PGNiG elektrociepłownię gazowo-parową o mocy 450 MW/240 MWt w Stalowej Woli. Stopień ich zaawansowania na koniec 2017 r. wynosił odpowiednio 54 proc. i 86 proc. Oba bloki zostaną włączone do systemu w listopadzie 2019 r. Przedstawiciele Taurona zapewniają, że nie ma ryzyka niedotrzymania harmonogramów. To ważne ze względu na kary przewidziane w regulaminie rynku mocy. Jego ostateczną wersję PSE ma zaprezentować do końca marca. Projekt w Stalowej Woli zrestrukturyzowano i podpisano aneksy do umów, m.in. na dostawę błękitnego paliwa i odbiór prądu. Pozyskano też finansowanie z Banku Gospodarstwa Krajowego umożliwiające dokończenie wartej 1,5 mld zł budowy. Z kolei Jaworzno w najbliższym czasie zyska partnera w postaci Polskiego Funduszu Rozwoju, który włoży 880 mln zł w wartą łącznie 6,2 mld zł inwestycję. – Nie wykluczamy kolejnego partnera do Jaworzna. Mógłby on ułatwić finansowanie bloku, ale nie jest do tego niezbędny. Pozyskane finansowanie z PFR umożliwia bowiem realizację inwestycji w zaplanowanym czasie – tłumaczy Marek Wadowski, wiceprezes Tauronu ds. finansowych.
Zdaniem Grzegorczyka blok w Jaworznie ma szansę na uzyskanie 15-letniego kontraktu w ramach aukcji na moc. Blok w Stalowej Woli z kolei – ze względu na ustawowe ograniczenia – mógłby skorzystać co najwyżej z pięcioletniego wsparcia.
Grupa analizuje także możliwość odmrożenia inwestycji w blok gazowy w Elektrowni Łagisza. – Ten projekt nadal jest zawieszony. Jeśli jednak okaże się, że ze wsparciem z rynku mocy Łagisza będzie przedsięwzięciem rentownym, to rozważymy jego realizację – podkreśla Grzegorczyk. – W spółce giełdowej, z 60-proc. udziałem akcjonariatu rozproszonego podejmowane decyzje inwestycyjne muszą mieć zawsze uzasadnienie ekonomiczne – argumentuje szef Taurona.