Obligatariusze GetBacku otrzymują pierwsze decyzje w sprawie złożonych przez nich reklamacji dotyczących sprzedaży papierów windykatora (wcześniej instytucje informowały głównie o wydłużeniu do 60 z 30 dni terminu udzielenia odpowiedzi na reklamację).
Bank: missellingu nie było
Z relacji obligatariuszy GetBacku wynika, że reklamacje są odrzucane. Lion's Bank, marka Idei Banku (obie instytucje miały największy udział w dystrybucji w ofertach prywatnych papierów windykatora), poinformował, że nie uwzględnia reklamacji i stwierdził, że GetBack jest dopiero w postępowaniu restrukturyzacyjnym (postępowanie układowe) i obecnie „nie jest możliwe ustalenie, czy po stronie klienta powstała szkoda ani jaki jest jej rozmiar". To, że obligatariusze poniosą straty, jest już przesądzone – pytanie tylko jak będą duże. Po ostatniej korekcie w dół wyceny portfeli wierzytelności spółki i oczekiwanych z nich spłat pod znakiem zapytania stanął nawet proponowany przez spółkę układ (określany przez niektórych wręcz jako zbójecki), polegający na rozłożeniu na siedem lat (bez odsetek) spłaty 65 proc. obligacji (reszta miałaby zostać zamieniona na akcje GetBacku, których wartość mogłaby być znikoma).
Obligatariusz twierdził (takie sygnały napływały też od wielu innych klientów Lion's Banku i Idei Banku), że pracownik wprowadził go w błąd, twierdząc, że obligacje są tak bezpieczne jak lokata bankowa. Jednak bank uznał, że nie znalazł podstaw, aby uznać zarzut missellingu za uzasadniony. Bank twierdzi, że z wyjaśnień otrzymanych od jego współpracownika wynika, że klient został poinformowany o ryzykach związanych z inwestycją oraz o braku gwarancji kapitału. Osoba oferująca obligacje zaprzeczyła jakoby porównywała je do lokaty bankowej. Bank twierdzi, że informacja o odsetkach padła „w kontekście ich stałości, a nie pewności zysku". Twierdzi, że propozycja kupna obligacji GetBacku została skierowana przez Polski Dom Maklerski (o czym ma świadczyć fakt, że bank nie był adresatem oświadczenia klienta o przyjęciu tej propozycji).
Bank broni się, twierdząc, że decyzja o kupnie papierów dłużnych GetBacku należała tylko do klienta i nic nie wskazuje, że nie widział on o ryzyku jakie się wiąże z obligacjami korporacyjnymi. Potwierdzają się więc obawy prawników, że klientom trudno będzie udowodnić misselling. Dodatkowo bank wskazuje, że klient podpisał własnoręcznie dokumenty. Bank umywa ręce po raz kolejny, zaznaczając, że to GetBack jest emitentem i to ta firma nie wykupiła obligacji, zatem roszczenia w tym zakresie powinny być kierowane do niej. „Bank nie był stroną umowy, jak również nie otrzymał od klienta żadnych środków związanych z zakupem obligacji, dlatego nie istnieje podstawa prawna do ich zwrotu przez bank".
Co może zrobić klient?
Bank wskazuje, że poprosił osobę oferującą klientowi obligacje GetBacku do złożenia wyjaśnień (i to na ich podstawie nie doszukuje się nieprawidłowości w dystrybucji). Dodaje jednak, że cały czas prowadzi „czynności sprawdzające". Z kolei czynności wyjaśniające, podjęte w celu ustalenia wszystkich okoliczności związanych z obrotem obligacjami GetBacku, są nadal w toku. Po ich zakończeniu bank nie wyklucza ponownego rozważenia zarzutów klientów. W pouczeniu odsyła ich do rzecznika klienta Idei Banku, Rzecznika Finansowego i informuje o możliwości wniesienia sprawy do sądu lub arbitrażu w ZBP.