Dolar po decyzji Fedu, który obniżył stopy procentowe, zyskał na wartości. Mieliśmy do czynienia ze schematem „kupuj plotki, sprzedawaj fakty”?
Pośrednio tak. Mam jednak wrażenie, że część inwestorów oczekiwała od Fedu bardziej gołębiego przekazu. Nie chodzi tylko o obniżki stóp procentowych, o których mówiono od dawna, ale też o rozrysowanie trajektorii dla dalszych ruchów zwłaszcza w przyszłym roku. Obecnie rynek daje 90 proc. szans na to, że stopy w USA spadną znów w październiku, a dodatkowo o kolejnej obniżce mówi się w grudniu. Wydaje się, że te obniżki są już w pełni uwzględnione. Jeśli zaś chodzi o przyszły rok, to mamy zagadki. Wykres oczekiwań Fedu wskazuje tylko na jedną obniżkę, a rynek obstawia nawet trzy obniżki. To, że dolar po środowej decyzji Fed zyskał, a nie stracił, wynika też z faktu, że zarówno szef Rezerwy Federalnej, jak i jej ekonomiści nie prognozują recesji. Też widać, że Fed nie boi się sytuacji na rynku pracy. Na przyszły i kolejny rok mieliśmy podniesienie prognoz PKB. Raczej jest to więc zakładanie "miękkiego lądowania" gospodarki, a później lekkie przyspieszanie. Jeśli tak faktycznie by było, to byłaby to bardzo dobra informacja dla amerykańskiego rynku akcji. Już teraz widać, że wzrosty na Wall Street zaczynają się odrywać od tego, co obserwujemy na innych rynkach, również w Europie. Giełda amerykańska jest silna, a może być jeszcze silniejsza. Może się więc okazać, że kapitał spekulacyjny będzie wracał do USA i stąd też mamy mocniejszego dolara i perspektywy na to, że może się ten ruch utrzymać.
Ale przecież nad dolarem też wisi kilka ryzyk i znaków zapytania. Wystarczy chociażby wspomnieć o sprawie Lisy Cook i zamieszaniu wokół Fedu.
Mam wrażenie, że sprawa Lisy Cook umiejętnie została zablokowana przez Powella. Donald Trump nie ma uprawnień, by ją zwolnić, a zanim zajmie się tą sprawą sąd, też minie kilka miesięcy. W skład Fedu wszedł też nowy członek, czyli Stephen Miran. Jest to człowiek Trumpa, on ma swoje poglądy, ale w Fedzie nie ma on za bardzo bratniej duszy. Temat następcy Powella też raczej zacznie żyć dopiero pod koniec roku, na co zresztą też wskazywał Trump. Pytanie też, na ile taka osoba, nawet z gołębim nastawieniem, byłaby w stanie przekonać resztę członków Fedu do zdecydowanych obniżek stóp procentowych. Rynki mogą więc trochę "przerysowywać" znaczenie wyboru następcy Powella.
Czyli przebicie poziomu 1,19 w przypadku EUR/USD z czym mieliśmy do czynienia zaraz po decyzji Fed było tylko "wypadkiem przy pracy"?
To już są wysokie poziomy i oczywiście nie można wykluczyć, że zobaczymy jeszcze wyższe, nawet w okolicach 1,20. Zwróćmy jednak też uwagę na pozycję euro względem wielu walut. Euro jest bardzo silne. Wartość realna tej waluty moim zdaniem też jest zbyt wysoka, szczególnie mając na uwadze możliwości gospodarki europejskiej. Być może także Europejski Bank Centralny nie zakończył cyklu obniżek stóp procentowych. Być może za kilka miesięcy wrócimy do tego tematu, bo okaże się, że europejska gospodarka będzie rozwijała się wolniej niż zakładano, a też mogą pojawić się pytania o inflację w strefie euro. Poziom 1,20 w przypadku EUR/USD może się pojawić, ale raczej nie będzie to trwałe. Bardziej będziemy zmierzali w stronę poziomu 1,15 na przełomie roku.
Wspomniany przez ciebie poziom 1,20 też jest newralgicznym poziomem z punktu widzenia EBC.
Faktycznie jest to poziom, który wywołuje emocje i faktycznie prowokuje pytania o to, czy euro nie jest zbyt drogie. Też jak zobaczymy na relację euro do juana, to też zobaczymy, że notowania są bardzo wysoko. Jak popatrzymy na to, że mamy amerykańskie cła nałożone na chińskie produkty, a nie mamy takich ceł w wykonaniu europejskim to może się okazać, że strefa euro doświadczy zalewu produktów chińskich i tym samym może odbić się to na inflacji w strefie euro.