Stopy nie uległy zmianie i raczej nie stanie się to wcześniej niż na wiosnę. Decydenci od pewnego czasu sygnalizowali, że przyglądają się sytuacji i wiele będzie zależeć od marcowej projekcji inflacji oraz ruchów największych banków centralnych. Te jednak mogą się nieco opóźnić – szanse na obniżkę stóp przez Fed w marcu wynoszą już mniej niż 60 proc. Dane z rynku pracy były niezłe, rynek czeka jeszcze na inflację CPI w czwartek, ale dane musiałyby być chyba wyraźnie niższe od prognoz, aby popchnąć notowania dolara ponownie wyraźnie w dół. Niewykluczone zatem, że amerykańska waluta po okresie słabości z listopada i grudnia będzie teraz odrabiać straty. To może wpłynąć na gorsze postrzeganie rynków wschodzących, w tym także złotego. Ten był we wtorek nieco słabszy, a analiza techniczna podpowiada, że w ciągu kilkunastu dni euro mogłoby podrożeć w okolice 4,39 zł, a dolar powróciłby do 4,04 zł. Sytuacja w kraju ma teraz mniejsze znaczenie, bardziej liczy się to, co stanie się z EUR/USD – tutaj kluczowe wsparcie można umiejscowić w okolicach średnioterminowej linii trendu wzrostowego przy 1,0850. Jej wybicie byłoby mocnym impulsem dla innych aktywów i podbijałoby wspomniany scenariusz dla złotego. W układance warto jeszcze wziąć pod uwagę to, na ile uda się zrealizować nieco ambitne założenie wzrostu gospodarczego w Polsce i kontekst sporego deficytu budżetowego.