Przez ostatnie dwa dni na rynku walutowym uwaga koncentrowała się wokół RPP. Ani jednak decyzja o pozostawieniu stóp procentowych na niezmienionym poziomie, ani wczorajsza konferencja szefa NBP Adama Glapińskiego nie były w stanie ruszyć notowaniami złotego. Ten pozostaje pod wpływem nastrojów globalnych i tego co dzieje się z dolarem. To oznacza, że prawdziwe emocje czekają nas tak naprawdę dzisiaj.
O poranku złoty nieznacznie traci na wartości. Dolar drożeje o 0,1 proc. do poziomu 4,01 zł, euro jest wyceniane na 4,33 zł, zaś frank szwajcarski na 4,59 zł. Po południu te wartości mogą być już tylko wspomnieniem. Wszystko za sprawą publikacji danych z amerykańskiego rynku pracy. To one są najważniejszym punktem dzisiejszej sesji. - Dziś w centrum uwagi światowych rynków będzie listopadowy raport z amerykańskiego rynku pracy. Oczekiwany jest nieznaczny wzrost liczby nowych etatów (oczekiwany odczyt to 180 tys. vs 150 tys. w październiku) m.in. za sprawą zakończenia strajków w firmach motoryzacyjnych, które obniżały wynik w poprzednim miesiącu. Dane powinny wpisać się w scenariusz „miękkiego lądowania” rynku pracy - wskazują ekonomiści banku PKO BP.
Jen bohaterem
Bohaterem ostatnich kilkunastu godzin na rynku walutowym jest natomiast japoński jen, który wyraźnie zaczął zyskiwać względem dolara. To reakcja na słowa prezesa Banku Japonii, który stwierdził, że "od końca roku moja praca stanie się trudniejsza", a rynek zaczął doszukiwać się w tych słowa przełomu, jeśli chodzi o prowadzoną politykę pieniężną, która w Japonii nadal pozostaje ultra luźna.
Czytaj więcej
Produkt krajowy brutto Japonii w okresie lipiec-wrzesień skurczył się o 2,9 proc. wobec poprzedniego kwartału. To największy taki spadek od szczytu pandemii.