Wyższy był też jednak miesięczny odczyt inflacji bazowej, co jest istotne w kontekście zaplanowanego na przyszłą środę posiedzenia Fedu. Na razie dane nie zmieniły rynkowych oczekiwań w sprawie kolejnej podwyżki stóp procentowych w USA. Ta nie jest brana pod uwagę, nieco wyblakły za to oczekiwania w zakresie obniżek w przyszłym roku. Rynek wierzy, że do walki z inflacją być może wystarczy, aby stopy pozostały dłużej na podwyższonym poziomie.

Amerykańskie treasuries zyskały, kurs euro/dolara nie zmienił się istotnie. Taki rozwój sytuacji sprzyjał złotemu, który od rana odrabiał straty, a po publikacji amerykańskich danych o inflacji zaświecił się jeszcze bardziej na zielono. Po południu za euro trzeba było płacić 4,62 zł, a za dolara mniej niż 4,30 zł. To prawie o 2 proc. mniej niż we wtorek. Krajowej walucie pomogło zamykanie zyskownych pozycji, ograniczenie podaży i słowne interwencje, które popłynęły rano z kręgów rządowych.

Swoje dołożył też dobry bilans wymiany handlowej. Wartość eksportu była zgodna z oczekiwaniami, negatywnie zaskoczył import. Słabszy złoty wspiera takie tendencje, ale równocześnie utrudnia sprowadzenie inflacji do celu. W opinii przedstawicieli rządu bank centralny powinien brać to pod uwagę. Tymczasem na razie wyrażona w złotych cena ropy brent jest o prawie 20 proc. wyższa niż miesiąc temu.