Po godzinie 15 rentowności były o 3–6 punktów bazowych wyższe niż we wtorek i o 4–10 niż tydzień temu. W podobnej skali taniały też obligacje innych krajów regionu. Rynkowy konsensus wskazywał, że Fed po raz kolejny zdecyduje się na podniesienie stopy funduszy federalnych, tym razem do poziomu 5,25–5,50 proc. Jednocześnie inwestorzy spodziewają się, że już w przyszłym roku rozpocznie się jej obniżanie. Niemniej amerykańska dwulatka oferuje obecnie blisko 5-proc. rentowność, która w wymiarze złotówkowym daje dochód ponad 6 proc. Równocześnie krajowa dwulatka wyceniana jest niewiele powyżej 5 proc. W przypadku pięcio- i dziesięciolatek różnica jest mniejsza, ale również przemawia na korzyść bardziej płynnego, amerykańskiego długu. Te różnice na środku i długim końcu krzywej dochodowości są mniejsze, bo amerykańska krzywa jest mocno negatywnie nachylona. Różnica między tamtejszą dwu- i dziesięciolatką wynosi aż 100 punktów bazowych i pozostaje blisko najwyższych, licząc od ponad 40 lat, poziomów. Inwestorzy zakładają, że Fed wkrótce poradzi sobie z inflacją i będzie mógł zacząć ciąć stopy procentowe. Wyceny akcji wracają w kierunku rekordowo wysokich poziomów, a marże kredytowe w okolicę wycen sprzed pandemii, a zatem wygrana z uporczywą od kilku kwartałów wysoką dynamiką cen miałaby się odbyć na drodze bezpiecznego, miękkiego lądowania.