Niemniej o ile forint czy korona czeska mają nieco miejsca do swoich tegorocznych maksimów (zwłaszcza osłabienie węgierskiej waluty było w zeszłym tygodniu wyraźniejsze), o tyle złoty we wtorek rano był bardzo blisko szczytów. Dolar oscylował wokół 4,0250 zł, a euro 4,43 zł. Co ciekawe, kilka dni wcześniej prezes NBP dał do zrozumienia, że wrześniowa obniżka stóp procentowych o 25 pkt baz. jest dość prawdopodobna. W sytuacji kiedy ze strony głównych banków centralnych (EBC i Fed) nadal płyną „jastrzębie” komentarze, widoczna siła polskiej waluty może nieco zaskakiwać. Teoretycznie mamy wciąż niezłe nastroje na giełdach i część inwestorów może nadal preferować bardziej ryzykowne aktywa. Ale jeżeli Fed zrobi to, co zapowiada – podniesie stopy procentowej w końcu lipca i później jeszcze jesienią – to biorąc pod uwagę to, co rynki szacują w kontekście naszej RPP (spadek stóp o 75–100 pkt baz. w ciągu roku), trudno wyobrazić sobie scenariusz, w którym złoty nadal miałby być tak silny. Kampania wyborcza nie przynosi żadnych sygnałów ograniczenia wydatków, a sam fakt wyborów parlamentarnych wydaje się być na razie przez rynki zapominany. Tymczasem faktyczne rozdanie nie musi być takie, jak się to teraz powszechnie zakłada. Tym samym zmienność złotego może w najbliższych tygodniach być wyższa niż teraz.