Jest to o tyle ciekawe, że duża zmienność panowała na globalnych rynkach, podlegały jej również inne waluty w naszym regionie, szczególnie węgierski forint. Co do czynników, które pomagały złotemu w ostatnim czasie, należą do nich na pewno dobre dane na temat bilansu obrotów bieżących Polski w styczniu. Wskazały one na wyraźną poprawę wyników polskiego handlu zagranicznego. Jest to zasługa spadku cen surowców, w tym niższych cen gazu i ropy. Dobrze jednak radzą sobie też sektory eksportowe, w tym sektor produkcji samochodów, co sugeruje, że na początku roku europejska gospodarka rzeczywiście miała się dobrze.
Wobec rosnących obaw o stabilność systemów bankowych zarówno w USA, jak i w strefie euro pojawiają się jednak wątpliwości, w jakim stopniu to ożywienie z początku roku może być kontynuowanie. W trudniejszej sytuacji są teraz największe banki centralne, które będą musiały zdecydować, czy kontynuować podwyżki stóp, czy raczej zatrzymać się na jakąś chwilę, aby nabrać większej pewności co do kondycji systemu finansowego. Niepewność, jaka zapanowała na światowych rynkach, raczej nie jest dobrą wiadomością dla złotego, który dodatkowo musi się mierzyć ze wciąż bardzo wysoką inflacją. Rozkład ryzyka dla polskiej waluty jest więc raczej asymetryczny i większe jest ryzyko, że złoty się osłabi, niż umocni, gdyby miał zakończyć się okres relatywnej stabilności wokół 4,7 zł za euro.