Może to oznaczać, że wkrótce czeka nas ciekawa konfrontacja, wcześniej jednak inwestorzy muszą się skupić na danych o aktywności gospodarczej.
Przypomnijmy, że w lipcu Fed obniżył stopy procentowe po raz pierwszy w tej dekadzie. Uzasadniając tę decyzję podczas konferencji prezes Jerome Powell miał ewidentny problem z wytłumaczeniem dlaczego taki ruch jest potrzebny skoro – jego zdaniem – amerykańska gospodarka jest w bardzo dobrej kondycji. Oczywiście celnym uzasadnieniem byłoby wskazanie, że globalne spowolnienie musi negatywnie wpłynąć na aktywność gospodarczą w USA, gdzie dodatkowo wygasa efekt wcześniejszych cięć podatkowych, ale Powell tego przyznać nie chciał. Mieliśmy zatem wrażenie, że ruch jest podyktowany wyłącznie presją – zarówno rynkową, jak i polityczną. Wczorajsza publikacja je potwierdziła. Fed wydaje się funkcjonować w innej rzeczywistości niż rynki finansowe, uznając, że sytuacja gospodarcza jest na tyle dobra, że nawet lipcowa obniżka być może nie była w pełni uzasadniona. Oczywiście rynki tłumaczą sobie, że od lipca członkowie Komitetu z pewnością zmienili już zdanie i chcą dalej obniżać stopy, ale jest istotne ryzyko, że tak nie jest, szczególnie, że część danych z USA (np. o sprzedaży) była całkiem solidna. To może być wskazówka przez sympozjum w Jackson Hole, co do którego rynek zdaje się mieć spore oczekiwania, tymczasem bankierzy mogą uznać, że licytowanie się z inwestorami nie jest najlepszą strategią. Jednocześnie warto zwrócić uwagę na fakt, że członkowie FOMC wskazują, że dotychczasowe narzędzia (czyli nie tylko obniżki stóp, ale także polityka skupu obligacji) mogą być niewystarczające, jeśli zmaterializują się ryzyka pełnowymiarowej wojny handlowej. Tego akcentu jednak rynki również nie chciały odnotować.
Wczoraj poznaliśmy polskie dane o produkcji przemysłowej i budowlano montażowej za lipiec – wzrosła ona odpowiednio o 5,8 i 6,6% r/r. To miła odmiana po czerwcu, kiedy produkcja spadła w ujęciu rocznym po raz pierwszy od ponad dwóch lat, ale odbicie wynika w dużej mierze z większej ilości dni roboczych. W naszej ocenie przemysł radzi sobie nieco lepiej niż wynikałoby to tendencji w europejskiej gospodarce, czy też z polskiego indeksu PMI, tym niemniej pewna słabość zaczyna się wkradać. Dziś o 10:00 poznamy dane o sprzedaży detalicznej, gdzie również spodziewana jest poprawa względem czerwca. Konsensus rynkowy zakłada wzrost sprzedaży o 7,3% r/r, nasza prognoza to +7,8%.
Na rynku globalnym nacisk położony będzie jednak na wstępne indeksy PMI, które pokażą, czy globalna gospodarka nadal zwalnia. O 9:15 poznamy indeksy z Francji, o 9:30 z Niemiec, zaś o 15:45 z USA. O 8:30 euro kosztuje 4,3553 złotego, dolar 3,9316 złotego, frank 4,0049 złotego, zaś funt 4,7673 złotego.
dr Przemysław Kwiecień CFA