Wczoraj mieliśmy sesję, jaką pamiętam z 2008 roku. Nie tylko gigantycznie traciły indeksy giełdowe, nie tylko inwestorzy wyprzedawali złoto i srebro, które w takich okolicznościach teoretycznie powinny radzić sobie dobrze (próbkę mieliśmy już 28 lutego), traciły na wartości także polskie obligacje, mimo, iż jest oczywistym, że czeka nas silne spowolnienie, które w połączeniu z załamaniem cen ropy bardzo obniży ścieżkę inflacji. To efekt ucieczki kapitału do gotówki. W takich chwilach, w panice, cena przestaje grać jakąkolwiek rolę. To nie jest dobry znak, bo nawet po ustąpieniu pierwszego szoku związanego z upadkiem Lehman Brothers rynki szukały dołka jeszcze przez cztery miesiące. Z jednej strony teraz wszyscy powinni być mądrzejsi o tamte doświadczenia, z drugiej strony rynek ma krótką pamięć, rok 2008 to jak prehistoria, a dodatkowo każda sytuacja jest inna. Z pewnością to co robi obecnie Fed, wstrzykując na rynek ogromne ilości płynności, ma sens, niestety wcześniej znieczulił na te działania inwestorów stosując je niepotrzebnie w dobrych czasach.
Na europejskim otwarciu mamy pewną próbę odbicia, jednak jeśli chodzi o koronawirusa nie ma na razie przełomu. Wczoraj mieliśmy rekordową ilość nowych przypadków poza Chinami a początkowa ignorancja zachodnioeuropejskich społeczeństw oznacza, że ścieżka przebiegu epidemii w tych krajach może wyglądać gorzej niż np. w Korei, gdzie powoli sytuacja wraca do normy. Również w USA apogeum dopiero przed nami, a masowe odwoływanie różnego rodzaju imprez czy serii sportowych wybudza społeczeństwo (i niestety dużą część rynku) z iluzji bezpieczeństwa.
Niestety ucieczka do płynności uderzyła rykoszetem w złotego. W ostatnich komentarzach wskzywałem na to, że radość ze stabilności naszej waluty może być przedwczesna. Podobnie było także w 2008 roku, kiedy osłabienie złotego przyszło z opóźnieniem. Sytuacja strukturalna jest lepsza, ale należy liczyć się z możliwością dalszego osłabienia w krótkim terminie. Nasuwa się też pytanie, co w tej sytuacji powinna zrobić RPP? W mojej ocenie na tym etapie obniżka stóp procentowych już nie zaszkodzi złotemu, a szok dezinflacyjny oznacza, że pojawia się przestrzeń do luzowania. Warto rozważyć cięcie o 50 punktów bazowych poza posiedzeniem, a także polską wersję TLTRO, programu tanich pożyczek dla banków z przeznaczeniem na akcję kredytową dla sektora SME. To tam najbardziej brakuje płynności i to powinien być priorytet dla polityki gospodarczej.
Dziś jak grzyby po deszczu wyrastają zakazy krótkiej sprzedaży akcji. Historia pokazuje, że to niekoniecznie sygnał zakończenia rynkowego bałaganu. W obecnym przypadku takim sygnałem będzie dopiero mniejsza ilość nowych przypadków koronawirusa w Europie i USA. O 8:30 euro kosztuje 4,3893 złotego, dolar 3,9252 złotego, frank 4,1508 złotego, zaś funt 4,9405 złotego.
dr Przemysław Kwiecień CFA