Notowania kontraktów na amerykańskie indeksy od piątkowego zamknięcia wzrosły już ok. 10%. Wzrosty cen akcji w Europie są niewiele mniejsze i tym razem nie omijają też GPW. Zasadniczy powód to wypłaszczająca się krzywa infekcji w Europie, dająca nadzieję na podobny przebieg pandemii w USA. To są oczywiście bardzo dobre informacje, gdyż w pewnym momencie mogło się wydawać, że niezależnie od kwarantanny chorych nie przestaje przybywać. Priorytetem stało się ludzkie zdrowie i postępy na tym froncie bardzo cieszą. Przyglądając się owym krzywym można mieć nadzieję, że czeka nas już trwały spadek nowych dziennych infekcji w Europie, a tym samym wkrótce także globalnie. W efekcie w Europie zaczęto podejmować dyskusje o stopniowym zdejmowaniu obostrzeń, a to koszty ekonomiczne mają kluczowe znaczenie dla rynków. Szybki powrót do normalności dałby szansę na zminimalizowanie kosztów epidemii, gdyż zapewniłby przetrwanie wielu firmom i zapobiegł wzrostowi bezrobocia. Powstaje jednak pytanie, na ile szybki powrót do normalności jest realny. Przywrócenie działalności części firm produkcyjnych czy sklepów to jedno, pełen powrót życia gospodarczego do stanu sprzed pandemii to drugie. Wchodzą tu w grę dwie kwestie. Po pierwsze, obecny sukces osiągany jest w warunkach społecznej izolacji. Doświadczenia azjatyckie pokazują, że nawet po bardzo silnym wypłaszczeniu krzywej infekcji nie jest łatwo przywrócić pełną aktywność ekonomiczną. Po drugie, niezależnie od ograniczeń administracyjnych, zmienią się także zachowania konsumenckie. Trudno sobie wyobrazić, aby w najbliższych miesiącach klienci masowo zaczęli korzystać z kin, restauracji, czy zorganizowanych wyjazdów. Dlatego też wydaje się, że rynek z fazy paniki, kiedy wieszczone były najczarniejsze scenariusze, przeniósł się zbyt szybko w etap euforii zakładającej szybki powrót do sytuacji sprzed pandemii.
Powrót optymizmu pomaga złotemu, ale patrząc na skalę wzrostów na giełdach umocnienie polskiej waluty należy uznać za bardzo skromne. Na rynku walutowym można mieć wrażenie, że pomimo działań Fed, kolejne braki dolara cały czas mogą czaić się za rogiem. O 9:00 euro kosztuje 4,5340 złotego, dolar 4,1769 złotego, frank 4,2898 złotego, zaś funt 5,1422 złotego.
dr Przemysław Kwiecień CFA
Główny Ekonomista XTB