Zwykle półroczne wystąpienia prezesa Fed w Kongresie było ogromnym wydarzeniem. Mają one na celu wyjaśnienie przedstawicielom Kongresu poczynań banku centralnego i odpowiedź na deszcz pytań, często motywowanych politycznie. W czasach zdawkowej komunikacji Fed dla rynków była to bezcenna szansa na poznanie zamiarów banku co do polityki w nadchodzących miesiącach. Zadawane w Kongresie pytania mogły pozwolić poznać odpowiedzi, których sam Fed często nie chciał dawać. To jednak uległo zmianie. Od czasów Bena Bernanke komunikacja Fed non-stop się rozszerza. Obecnie konferencja odbywa się już po każdym posiedzeniu, a bankierzy centralni nie stronią także od innych wystąpień. Wiemy doskonale, jaką rolę w tym roku odegrał Fed i jak wpłynął na rynki finansowe. Można mieć wręcz wrażenie, że za każdym razem, gdy Powell zabiera głos, jego głównym celem jest interwencja słowna na rynkach. O ryzykach dla takiej polityki wielokrotnie pisałem. Zastanawiającym jest, że rynki zareagowały negatywnie na posiedzenie, na którym Fed dołożył wszelkich starań, aby utrzymać dobre nastroje. Dlatego teraz ze strony Fed przydałoby się po prostu... trochę ciszy. Będzie jednak dokładnie odwrotnie – już dziś pierwsze wystąpienie Powella, a poza jego trzema wystąpieniami w tym tygodniu przed nami jeszcze lawina wystąpień innych przedstawicieli Komitetu.
Rynkowo wchodzimy w tydzień z presją na indeksy, ale z cały czas słabym dolarem. W ostatnich dniach przecena na rynku w USA nie była widoczna ani na europejskich parkietach, ani na rynku walut. Nie było widać awersji do ryzyka. Teraz jednak kontraktu na Nasdaq100 przełamały istotne wsparcie i nastroje w Europie zaczynają się psuć. Warto zwrócić uwagę na dwie kwestie: Brexit i pandemię w Europie. Wielka Brytania i Unia mają przed sobą trzy kluczowe tygodnie – jeśli nie będzie istotnych postępów może to oznaczać brak porozumienia rozwodowego, a zatem chaos w handlu od początku przyszłego roku. To ryzyko głównie dla funta, ale także ogólnie dla rynków europejskich. Dodatkowo rosnąca ilość przypadków COVID w Europie oznacza ryzyko restrykcji – mówi się już o jakiejś formie lockdownu w Londynie. To ryzyko również wydaje się niezdyskontowane przez rynki.
Dla złotego może być to zatem tydzień pełen wyzwań. Na razie zaczynamy go od umiarkowanego osłabienia. O 9:20 euro kosztuje 4,4591 złotego, dolar 3,7623 złotego, frank 4,1372 złotego, zaś funt 4,8681 złotego.
dr Przemysław Kwiecień CFA
Główny Ekonomista XTB