Wczoraj mieliśmy co prawda próbę odreagowania, ale szybko została ona zgaszona przez kolejne fatalne dane dotyczące zachorowań z Europy. My koncentrujemy się oczywiście na danych z Polski, na ponad 20 tys. przypadków dziennie i konsekwencjach, jakie będą mieć być może już od jutra. Jednak nie jesteśmy sami (co nie stanowi absolutnie jakiegokolwiek pocieszenia) – ta bariera została przekroczona w Europie także przez Francję (blisko 50 tys.!), Hiszpanię, Włochy, Wielką Brytanię oraz Belgię, zaś Niemcy były bardzo blisko. Inwestorzy nie byli gotowi na taki scenariusz – przez miesiące wmawiano im, że drugiego lockdownu nie będzie, a zachęceni darmowym pieniądzem nie chcieli konfrontować tych obietnic z faktami przez zbyt długi czas. Ileż to razy zastanawialiśmy się dlaczego rynek ignoruje tak oczywiste ryzyko drugiej fali? Tak działają rynki, często zerojedynkowo, była radosna ignorancja, przyszło zaskoczenie, niedowierzanie i strach. Strach przez kolejnym ciosem w aktywność gospodarczą, który może nie będzie początkowo tak silny, ale będzie dawał o sobie znać znacznie dłużej.

W tym kontekście nie dziwi fakt, że wczorajsze wydarzenia zostały w dużym stopniu zignorowane. EBC co prawda osłabił euro, ale równie dobrze słabsze euro można przypisać pogarszającej się sytuacji w Europie i relatywnie lepszej w USA (gdzie również mamy rekordy zachorowań, ale jednak w relacji do populacji jest ich mniej i przyrost również jest wolniejszy. Bank zapowiedział dalsze zwiększenie skali zakupów aktywów na grudniowym posiedzeniu, jednak ta polityka już dawno straciła swoją skuteczność. Rosnący interwencjonizm EBC na rynku długu ma w zasadzie jeden cel: umożliwienie rządom dalsze zadłużanie się za cenę erozji oszczędności prywatnych (i transferu majątku, głównie od klasy średniej do najbogatszych). Dane makroekonomiczne były naprawdę niezłe. Uwaga skupiła się na wzroście w USA, który wyniósł ponad 33%, jednak przekładając to na europejską metodologię jest to +7,4% k/k, czyli dużo mniej niż np. we Francji, gdzie wzrost wyniósł aż 18,3% k/k! W obydwu przypadkach jest to odbicie po odpowiednio słabym drugim kwartale, gdzie wzrost był ograniczony przez restrykcje – odbicie stymulowane dodatkowo potężnymi pakietami fiskalnymi. Dla rynków to jednak historia, inwestorzy szykują się znów na trudny czwarty kwartał. Wreszcie wyniki spółek technologicznych były naprawdę niezłe – Google, Facebook i Amazon pokazały najlepsze kwartały w historii, choć poza Googlem akcje traciły w handlu posesyjnym (również dla Apple, który zaraportował spadek sprzedaży iphonów wobec opóźnienia nowego modelu). Świetne wyniki na tle problemów gospodarczych mogą być jednak dla sektora zgubne w kontekście możliwej wygranej Joe Bidena, który już wcześniej wspominał o specjalnym podatku na te firmy.

Piątkowy kalendarz również jest dość ciekawy, mamy w nim szacunkowe dane o PKB Niemiec i strefy euro za trzeci kwartał (10 i 11), inflację PCE (13:30), Chicago PMI (14:45) oraz wskaźnik nastrojów konsumentów (15:00) w USA. Uwaga inwestorów będzie jednak gdzie indziej. O 9:00 euro kosztuje 4,6232 złotego, dolar 3,9594 złotego, frank 4,3280 złotego, zaś funt 5,1167 złotego.

dr Przemysław Kwiecień CFA
Główny Ekonomista XTB
[email protected]