Po obserwowanym wczoraj rano odbiciu dolara na szerokim rynku nie ma już śladu, dzisiaj mamy lustrzany scenariusz - USD traci na całej linii. W dół idą rentowności amerykańskich obligacji, a Wall Street zanotowała wczoraj przyzwoity wynik. Problemem pozostaje ropa, która dzisiaj próbuje powracać w rejon wczorajszego szczytu przy 83 USD za baryłkę (niemniej Biały Dom potwierdził, że próbuje naciskać na kraje OPEC w temacie zwiększenia wydobycia surowca). Niemniej już gaz ziemny notuje kolejny wyraźny spadek. Powracamy, zatem do schematu obserwowanego w zeszłym tygodniu, kiedy to na bazie risk-off chętniej kupowane były te waluty, gdzie inwestorzy widzieli perspektywę szybszego zaostrzenia polityki przez banki centralne.
Dzisiaj w grupie najsilniejszych walut są Antypody, chociaż akurat opublikowane nad ranem zapiski z posiedzenia RBA trudno uznać za "budujące". Niemniej już w przypadku NZD mamy spekulacje, że główna stopa w Nowej Zelandii mogłaby wzrosnąć do poziomu 2 proc. już w sierpniu przyszłego roku (obecnie 0,50 proc.) - to jednak nie dziwi biorąc pod uwagę, że opublikowana w weekend inflacja CPI była rekordowa. Na kolejnych miejscach są waluty skandynawskie (spadek globalnego ryzyka), oraz funt (rynek plotkuje o podwyżce stóp przez BOE już na początku listopada). Najmniej (bo tylko 0,31 proc. wobec dolara) traci jen, co ma związek z sytuacją na globalnych rynkach (spadek ryzyka).
Dzisiaj w kalendarzu mamy decyzję Banku Węgier o 14:00, wystąpienie szefa Banku Anglii, dane z USA dotyczące rynku nieruchomości, oraz szereg wystąpień decydentów z FED od godz. 14:50 do 21:00.
OKIEM ANALITYKA - banki centralne będą zdeterminowane...
Po ostatnich rekordach inflacji w Nowej Zelandii, rynek zaczął spekulować wokół aż 50 p.b. podwyżki stóp w listopadzie i ma do tego prawo. Decydenci nie będą siedzieli z założonymi rękami, nawet jeżeli w pewnym sensie zgadzają się z tym, że inflacja jest podbijana czynnikami od nich niezależnymi - dobrze ujął to Andrew Bailey. Szef Banku Anglii przyznał, że "musimy działać, jeżeli widzimy ryzyko, że inflacja zacznie się przekładać na średnio i długoterminowe oczekiwania". To sprawia, że rynek nie pyta się już kiedy, a tylko o ile - pierwsza podwyżka stóp w Wielkiej Brytanii od czasu pandemii może mieć miejsce już na początku listopada. Analogiczne oczekiwania są kierowane w stronę Norges Banku (kontynuacja podwyżek), ale i też Banku Kanady, który zbiera się w przyszłym tygodniu (wygaszenie QE i ustawienie pod pierwszą podwyżkę), a nawet Banku Szwecji, czy opornych maruderów, jak Bank Australii, Europejski Bank Centralny, czy też Bank Japonii. W ostatnich dwóch przypadkach "gołębie" najpewniej będą walczyć do końca, co jednak nie przeszkodzi w tym, że rynek będzie zwracał coraz mniejszą uwagę na ich wypowiedzi i zacznie prowadzić swoją grę. Ciekawy status ma AUD, który od dłuższego czasu pnie się w górę. Tymczasem RBA uparcie twierdzi, że nie widzi powodów do zacieśnienia polityki w nieodległej przyszłości i raczej nie jest on tylko wynikiem lepszej sytuacji na rynkach surowców.
EURUSD - mocny ruch w górę
Słabość dolara zaznacza się też w notowaniach EURUSD, gdzie sprężyna była od pewnego czasu napięta, a inwestorzy już zmęczeni "gołębią" retoryką Europejskiego Banku Centralnego. Niewykluczone, że za chwilę rynek zacznie podważać to, na ile EBC ma rację, co do scenariusza przejściowego podbicia inflacji. Tego typu sytuację od pewnego czasu mamy w przypadku AUD i retoryki RBA, który uparcie powtarza, że nie widzi potrzeby zacieśnienia polityki przed 2024 r.