Od kilku kwartałów sytuacja finansowa PKP Cargo pogarsza się. Spółce w wyjściu na prostą nie pomaga opieszałość rady nadzorczej w powoływaniu nowych menedżerów do zarządu. Jej przedstawiciele, po odwołaniu zarządu na czele z jego prezesem Czesławem Warsewiczem – co stało się w połowie października – nie byli w stanie przez pół roku powołać nowej kadry kierowniczej. W środę odbyło się kolejne posiedzenie rady. Na stanowisko prezesa powołała ona Dariusza Seligę oraz Zenona Kozendrę na członka zarządu – przedstawiciela pracowników. W efekcie zarząd liczy obecnie trzy osoby. Ciągle brakuje za to członków zarządu ds. finansowych i ds. handlowych.

Jednocześnie w PKP Cargo zaostrzył się konflikt na linii związki zawodowe – zarząd. Ci pierwsi domagają się podwyżki wynagrodzeń dla pracowników o 600 zł miesięcznie. Na koniec grudnia liczba zatrudnionych w spółce matce wynosiła ponad 14,7 tys. osób, co może oznaczać wzrost kosztów o 8,8 mln zł miesięcznie. W skali roku to już jednak 106 mln zł. Dodatkowo podobnych podwyżek mogą domagać się pracownicy w pozostałych firmach z grupy (jest to ponad 5,8 tys. osób). Dla PKP Cargo ewentualne podwyżki pensji mogą być dużym obciążeniem, zważywszy na straty ponoszone przez grupę od wielu kwartałów. W latach 2020–2021 straty netto wynosiły po ponad 220 mln zł rocznie. Z drugiej strony spółka nie może pozwolić sobie na dalszą eskalację konfliktu, bo związkowcy grożą strajkiem. Już prowadzą akcję protestacyjną w siedzibie firmy. Co więcej, postanowili jej nie opuszczać do czasu rozstrzygnięcia sporu.

Tymczasem PKP Cargo musi się mierzyć z licznymi zagrożeniami, zwłaszcza tymi na Wschodzie. Chodzi m.in. o ograniczony z tamtego kierunku transport rud żelaza, stali, węgla i paliw. Z drugiej strony pojawiają się też nowe szanse. Z Polski na Ukrainę transportowanej jest coraz więcej pomocy humanitarnej. W związku z utrudnionym dostępem ukraińskich firm do czarnomorskich portów coraz więcej produktów z tego kraju może być kierowanych do portów adriatyckich i bałtyckich, w tym do Polski. Mimo zapowiadanych sankcji na razie bez istotnych perturbacji odbywa się kolejowy transport kontenerowy na linii Chiny – Unia Europejska, co jest głównie zasługą polityki prowadzonej przez Państwo Środka.