Technologiczna firma ma wyjątkowo wyboistą drogę na parkiet giełdowy. Najpierw, w połowie 2008 r., z powodu załamania koniunktury musiała zawiesić postępowanie przed Komisją Nadzoru Finansowego. Gdy wiosną 2010 r. dokument został wyjęty z zamrażarki i zatwierdzony przez KNF, na giełdę znowu wróciły spadki. Żeby uplasować emisję, OPTeam musiał dwukrotnie wydłużać terminy zapisów. Mimo to i tak sprzedał tylko 1mln zł z 1,4 mln oferowanych akcji po 5,44 zł.
[srodtytul]Za wysokie progi[/srodtytul]
Częściowe powodzenie emisji oprócz mniejszych od zakładanych wpływów oznaczało dla spółki kolejne kłopoty. Po podwyższeniu kapitał zakładowy OPTeamu dzieli się na 7,3 mln akcji. Mnożąc tę wielkość przez cenę emisyjną, okazało się, że wartość rynkowa firmy to 39,7 mln zł.
Tymczasem zgodnie z regulacjami GPW, żeby spółka mogła zadebiutować, jej kapitalizacja musi wynosić do najmniej 10 mln euro (liczona na podstawie średniego kursu euro za poprzedni miesiąc). – Od lipca złoty się umacnia, więc pułap się obniża. Jeśli do końca września złoty pozostanie stabilny, będziemy mogli w październiku zadebiutować na głównym parkiecie – mówi Janusz Bober, prezes OPTeamu.
[srodtytul]Inwestorzy niecierpliwią się[/srodtytul]