"Nadszedł właściwy czas" – napisał Ballmer w wydanym oświadczeniu. Na czele komitetu, który będzie szukał jego następcy stanie legendarny założyciel Microsoftu Bill Gates.
Wraz z odejściem Ballmera w Microsofcie kończy się pewna epoka. Obecny szef spółki jest związany z firmą od samego początku i tworzył jej fundamenty wraz z dużo bardziej znanym Billem Gatesem. Został zatrudniony jako 30. pracownik firmy i był pierwszym menedżerem biznesowym spółki. Miał zresztą do tego kwalifikacje – ukończył z wyróżnieniem elitarny Harvard University (matematyka i ekonomia) i miał za sobą staż pracy w Procter & Gamble. Przechodząc do Microsoftu porzucił studia w szkole biznesu na innym prestiżowej uczelni – kalifornijskim Stanford University. Potem kierował różnymi działami spółki. Wreszcie został jej wiceprezesem i prezesem, aby w momencie rezygnacji Billa Gatesa z bezpośredniego kierowania Microsoftem, przejąć jego stery.
Ballmer zgodził się pracować za 50 tys. dolarów rocznie, co w 1980 roku było sporą sumą, ale jeszcze bardziej lukratywne okazała się oferta udziałów w spółce. Rok później, w chwili zakładania korporacji był posiadaczem 8 proc. akcji spółki (dziś ma ok. 4 proc.). To dzięki Microsoftowi Ballmer należy do najbogatszych ludzi na świecie. Forbes wycenia jego majątek na 15,2 miliarda dolarów, co daje mu 19 miejsce na liście najbardziej majętnych Amerykanów i 51. na świecie. 57-letni dziś Ballmer na pewno więc nie będzie się musiał martwić o emeryturę.
Odchodzącemu szefowi Microsoftu przypisuje się wiele sukcesów firmy. Pod jego kierownictwem wprowadzano na rynek kolejne wersje sztandarowego produktu spółki – systemu operacyjnego Windows. Najnowsze Windows 8.1, które pojawią się już w październiku mają na celu komunikację wszystkich możliwych platform – komputerów osobistych, tabletow i smartfonów. Microsoft uruchomił także własną wyszukiwarkę Bing oraz przejął spółkę Skype. Hitem rynkowym okazała się także konsolwa do gier wideo Xbox.
Ballmerowi zarzucano jednak, że Microsoft pod jego kierownictwem dał się wyprzedzić przez największych konkurentów, takich jak Apple czy Google na rynku urządzeń mobilnych. Klapą okazała się sprzedaż Surface – tabletu, który miał zagrozić pozycji Apple i Samsunga. Innym "grzechem" odchodzącego szefa spółki była niezdolność do zwiększenia wartości rynkowej spółki – wzrost wartości akcji Microsoftu był niewspółmiernie niski w stosunku do generowanych zysków.