Za baryłkę surowca gatunku WTI płacono w poniedziałek po południu 75 USD, a za baryłkę ropy Brent 80 USD. Ropa obu gatunków była wówczas o około 0,7 proc. tańsza niż w piątek. Znów na rynku dały o sobie znać obawy dotyczące popytu. Inwestorzy odebrali jako wyraźny sygnał ostrzegawczy to, że mocno zwolnił wzrost zysków chińskich firm przemysłowych. Skoro państwo będące największym konsumentem ropy naftowej wciąż ma gospodarczą zadyszkę, to sugeruje to osłabienie popytu na surowiec. Ropa WTI przez ostatni miesiąc staniała o 12 proc., a od początku roku jej cena spadła o 6 proc. To oczywiście nie podoba się państwom kartelu OPEC+. W czwartek będą one decydować m.in. o tym, czy kontynuować dotychczasowe ograniczenia w produkcji i jak one mają być duże. To spotkanie miało się odbyć już w weekend, ale zostało przełożone na 30 listopada, co sugeruje, że państwom kartelu trudno się porozumieć.

Niepokój co do sytuacji gospodarczej w Chinach przyczynił się również do umiarkowanej wyprzedaży metali przemysłowych. Miedź traciła w poniedziałek po południu 0,7 proc., nikiel taniał o 0,9 proc., a ruda żelaza o 0,3 proc. Aluminium zyskiwało za to 0,2 proc. Za jego tonę płacono wówczas 2250,5 USD. Impulsem dla zwyżek był raport Goldman Sachs prognozujący niedobór tego surowca na globalnych rynkach w przyszłym roku.