Komisja Europejska próbuje zredukować „dramatyczną zależność" od dostaw rosyjskich paliw. W przypadku gazu celem jest redukcja importu o 50–100 mld m sześc., i to jeszcze w tym roku. W takiej sytuacji niezbędna może być reaktywacja (przynajmniej w perspektywie krótkoterminowej) źródeł energii, od których próbowano odchodzić: węgla i atomu. Rozwiązaniem preferowanym w dłuższym horyzoncie będzie dywersyfikacja dostaw gazu, a ponieważ w Europie jego zasoby nie są wystarczające, konieczne jest zwiększenie dostaw z innych kierunków (LNG).
UE zużywa rocznie ok. 400 mld m sześc. gazu, z czego 85 proc. importuje. Zastąpienie gazu rosyjskiego dostawami LNG napotka duże bariery logistyczne: w Europie (bez Turcji) działają moce importowe o zdolności ok. 185 mln ton LNG, z czego terminale obsługujące największe rynki gazu w Europie Północno-Zachodniej osiągnęły w ostatnich miesiącach swoje granice produkcyjne, a znaczna część niewykorzystanych zdolności importowych, znajdujących się w Wielkiej Brytanii i Europie Południowej, nie ma połączeń z rynkami gazu w Europie Środkowej. Niezbędne są duże i czasochłonne inwestycje w nowe terminale gazowe oraz nowe połączenia między państwami UE. Tymczasem budowa gazoportu trwa ok. pięciu lat. Pewnym rozwiązaniem może być wykorzystanie pływających terminali (tzw. FSRU), ale ich dostępność również jest ograniczona.