Od poniedziałku zaczyna obowiązywać w Unii Europejskiej embargo na import rosyjskich produktów naftowych, w tym oleju napędowego. Mimo że Polska stosunkowo dużo go dotychczas importowała, to analitycy na razie nie widzą powodów do niepokoju. Ich zdaniem w krótkim terminie embargo nie zdestabilizuje polskiego rynku, a tym samym nie powinno zabraknąć tego paliwa ani nie powinno ono istotnie zdrożeć.
Dużych podwyżek cen diesla na stacjach na razie nie spodziewają się m.in. Urszula Cieślak i Rafał Zywert, analitycy firmy Reflex. „W obecnej sytuacji, przy odbudowanych zapasach diesla na rynku ARA (porty morskie Amsterdam-Rotterdam-Antwerpia - red.), wejście w życie embarga na import rosyjskich produktów naftowych nie musi oznaczać automatycznych podwyżek cen paliw na stacjach. Rzeczywisty jego wpływ na rynek poznamy za kilka, a może nawet za kilkanaście tygodni” - stwierdzają w najnowszym komentarzu. Zauważają, że spadek cen hurtowych w Polsce, notowany po 25 stycznia, wyhamowuje podwyżki na stacjach. Obecnie średnią cenę diesla szacują na 7,66 zł za litr.
W najbliższych dniach skokowych podwyżek na stacjach nie spodziewają się też Jakub Bogucki i Grzegorz Maziak, analitycy e-petrol.pl. „W przededniu unijnego embarga na rosyjskie paliwa są jednak powody do ostrożnego optymizmu - odwrócenie zwyżkowego trendu na hurtowym rynku paliw daje uzasadnione nadzieje na wyhamowanie wzrostu cen na stacjach” - przekonują w najnowszym komentarzu. Ich zdaniem cena diesla będzie w przedziale 7,57-7,7 zł za litr.
W dłuższej perspektywie pewnych perturbacji nie można jednak wykluczyć. Eksperci zauważają, że najsłabszym ogniwem w zakresie dostaw diesla do Polski może być logistyka. Duży wpływ na rynek będą miały też zachowania kierowców. Problemy mogłyby się pojawić zwłaszcza, gdyby wybuchła wśród nich panika, lub doszłoby do dużego wzrostu zakupów na zapas.