- Analizujemy kwestię wstrzymania wypłat czternastych pensji organizatorom i uczestnikom nielegalnego, naszym zdaniem, strajku - przyznaje "Parkietowi" Monika Kowalska, rzecznik KGHM. - Decyzja o niewypłaceniu części wynagrodzenia za dwugodzinny przestój już zapadła.Jak jednak wynika z informacji "Parkietu", władze KGHM chcą skierować sprawę do sądu przeciwko organizatorom strajku. Mieliby oni pokryć z własnej kieszeni straty, jakie poniósł KGHM. Firma unika jednoznacznej odpowiedzi w tej kwestii.
- Życie może napisać różne scenariusze - mówi rzecznik KGHM. - Zgodnie z opinią naszych prawników strajk był nielegalny. Jego organizatorzy oraz uczestniczący w nim pracownicy powinni się liczyć z konsekwencjami przewidzianymi prawem i wewnętrznymi regulaminami. Na razie złożyliśmy do prokuratury zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez organizatorów i uczestników strajku.
W zawiadomieniu wymieniono dwóch członków Rady Nadzorczej: Józefa Czyczerskiego i Ryszarda Kurka. To jednocześnie reprezentanci dwóch największych związków: Solidarności i Związku Zawodowego Pracowników Przemysłu Miedziowego, którzy zorganizowali akcję protestacyjną. Wzięło w niej udział ponad 2 800 pracowników. To 44 proc. pierwszej zmiany w KGHM. Strajk miał miejsce w trzech kopalniach – Lubin, Rudna, Polkowice-Sieroszowice. Zarząd nie policzył jeszcze dokładnych strat, jakie przyniósł firmie strajk. - Jednodniowe zatrzymanie sprzedaży to ok. 20,5 mln zł, do tego dochodzą koszty stałe - kolejne ok. 10,5 mln zł - informuje Monika Kowalska. - Ale mówimy o kosztach dobowych. Kosztów dwóch godzin przestoju nie da się wyliczyć w prosty arytmetyczny sposób.
Pozew zarządu KGHM przeciwko organizatorom strajku nie byłby precedensem w firmie. Dwa lata temu władze miedziowej spółki skierowały pozew przeciwko Dariuszowi Kwiatkowskiemu, wiceprzewodniczącemu Związku Zawodowego Pracowników Dołowych w kopalni Rudna, który przez tydzień głodował pod ziemią protestując przeciwko wypłacie zysku na dywidendę, która w dużej części zasiliła budżet państwa. A sąd uznał, że musi on zapłacić 27 tys. zł.
Związkowcy tymczasem zastanawiają się nad kolejną akcją protestacyjną po decyzji o sprzedaży 10 proc udziałów w KGHM przez Skarb Państwa. Obecnie ma on ponad 41 proc., ale dzięki rozdrobnieniu kapitału to on podejmuje decyzje w firmie.