Wręcz przeciwnie, dzięki dobrym nastrojom na rynkach zagranicznych indeks WIG, a także WIG20 nie tylko przebiły w minionym tygodniu sierpniowe szczyty, ale później konsekwentnie z dnia na dzień wędrowały coraz wyżej. W piątek po raz pierwszy od ponad roku WIG znalazł się powyżej 40 tys. pkt, z kolei WIG20 przekroczył 2,4 tys. pkt.
Segmentem rynku, który prawdopodobnie najbardziej odczuł wpływ oferty PGE, są małe spółki (którymi w niewielkim stopniu interesuje się kapitał zagraniczny). Kojarzony z nimi indeks sWIG80 spadał niemal nieprzerwanie od czterech tygodni, pozostając daleko w tyle za kursami dużych spółek. Nawet jednak w tym segmencie w końcu pojawił się popyt. W piątek sWIG80 wzrósł o 1,3 proc.
Poprawa koniunktury nadeszła niemal w ostatniej chwili, bo indeksowi groził spadek do dołka z początku września (10736 pkt). Przebicie tego poziomu oznaczałoby dla zwolenników analizy technicznej sygnał załamywania się trwającego od lutego trendu wzrostowego.
Skoro nie sprawdziły się jednak obawy związane z ofertą PGE, teraz można się zastanawiać, czy po jej zakończeniu uwolniona gotówka nie powróci na rynek wtórny i jeszcze nie przyśpieszy trwającej już zwyżki kursów akcji. Niestety co do słuszności takiej teorii wskazówek nie daje zachowanie indeksów w czasie i po zakończeniu poprzednich dużych ofert spółek Skarbu Państwa.
Podczas gdy już w trakcie oferty Lotosu w czerwcu 2005 r. WIG ostro ruszył w górę i kontynuował zwyżkę po debiucie spółki aż do września, to np. tuż po wejściu na GPW walorów PGNiG (również we wrześniu 2005 r.) doszło niebawem do korekty spadkowej, która sprowadziła WIG o 9 proc. w dół. Wygląda więc na to, że o koniunkturze giełdowej decyduje znacznie więcej czynników niż tylko przepływy pieniędzy związane z ofertami publicznymi.