– Od maja 2008 r., gdy rozpoczął się handel tzw. drugiego okresu unijnego systemu (ETS), do dziś zostało przekazanych między rachunkami w kraju lub brało udział w transferach międzynarodowych ponad 144 mln uprawnień i jednostek Kioto – podaje Przemysław Jędrysiak, ekspert Krajowego Administratora Systemu Handlu Uprawnieniami do Emisji (KASHUE).
Cena prawa do emisji tony CO2 wynosiła w tym czasie średnio 13 euro, zatem wartość handlu polskimi uprawnieniami sięgnęła prawie 1,9 mld euro.
Najwięksi gracze na polskim rynku, np. Polska Grupa Energetyczna, mają własne departamenty wyspecjalizowane w handlu jednostkami praw do emisji CO2. Ale mniejsze firmy same rzadko zawierają transakcje – najczęściej korzystają z pośrednictwa firm, które są członkami europejskich giełd handlu prawami, lub z usług brokera. Eksperci są pewni, że tylko niewielka część handlu dotyczyła rzeczywistej sprzedaży praw do emisji. Większość transakcji nie zależała od pokrywania niedoboru uprawnień albo sprzedaży ich nadwyżki. Firmy grały za to aktywnie instrumentami finansowymi, jakie powstały wokół ETS.
– Około połowa polskich przedsiębiorstw, które mają przydzielone uprawnienia do emisji CO2, aktywnie nimi obraca – ocenia Anna Hnydiuk, ekspert Sagacarbon.
Najpopularniejszą transakcją, oprócz sprzedaży własnych praw, jest ich wymiana na CER – prawa do emisji pochodzące głównie z Chin. KASHUE zanotował do tej pory 574 takich transakcji na ponad 17 mln ton CO2. CER są tańsze od europejskich uprawnień o ok. 1,3 euro na rynku spot, na rynku terminowym jest to około 2 euro. Firmy mogą rozliczyć 10 proc. swojego rocznego limitu emisji w CER. Ponieważ limit jest przydzielany na pięć lat, to w ostatnim roku mogą pokryć CER nawet połowę własnych emisji. Instytucje finansowe oferują także kontrakty sell-buy back (repo) i opcje dla posiadaczy praw do emisji CO2.