Jeśli projekt nowego rozporządzenia MG wejdzie w życie, popyt na zieloną energię spadnie. Projekt rozporządzenia o tzw. zielonych certyfikatach zakłada, że elektrownie będą musiały w 2020 r. sprzedawać 14,4 proc. energii elektrycznej z odnawialnych źródeł.

– To jest niezgodne z planem działań, który rząd wysłał do Unii Europejskiej. Zwróciliśmy się do ministerstwa o wyjaśnienie tej propozycji – mówi Zbigniew Prokopowicz, prezes Polish Energy Partners.

Obecna propozycja nowelizacji rozporządzenia jest już drugą, jaka została skierowana do konsultacji. Poprzedni projekt, z lipca, zakładał obowiązek sprzedaży w 2020 r. 18,7 procent zielonej energii elektrycznej. Taki cel poparła branża energetyki odnawialnej, ale rozwiązanie nie byłoby korzystne dla elektrowni. Dlatego MG obniżyło wymóg stosowania odnawialnych źródeł. To dobra wiadomość dla elektrowni bazujących na węglu, zwłaszcza że w nowelizacji prawa resort gospodarki proponuje też umożliwienie większego spalania biomasy. – Dla nas oznacza to potwierdzenie stosowanej strategii. Aby uzyskać poziom 14,4 proc. energii z odnawialnych źródeł, chcemy zwiększać wolumen kupowanej zielonej energii i rozwijać własne projekty – mówi Beata Ostrowska, rzeczniczka grupy energetycznej Energa. Polska ma zgodnie z celem unijnego pakietu energetyczno-klimatycznego produkować w 2020 r. co najmniej 15 proc. energii z odnawialnych źródeł. W cel ten wlicza się jednak nie tylko energię elektryczną, ale także ciepło produkowane np. z biomasy. Obniżając dla elektroenergetyki obowiązek produkcji zielonej energii, rząd uderzy w rozwój farm wiatrowych. – Krytycznie oceniamy propozycje zmian w projekcie rozporządzenia, sprzecznych z celem, jakim dla Polski jest stworzenie innowacyjnej gospodarki niskoemisyjnej wykorzystującej energię ze źródeł odnawialnych i dostosowanie do wymogów UE – mówi Krzysztof Prasałek, szef Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej.