Ma je nawet rada pracownicza spółki, która przedstawiła siedem postulatów dotyczących zmian w programie. Domaga się m.in., aby obowiązek zatwierdzania taryf dla gospodarstw domowych dotyczył nie tylko PGNiG, ale i innych sprzedawców gazu. Chce też ograniczania wolumenu gazu, który ma być udostępniany na wolnym rynku. Obecna propozycja zarządu PGNiG mówi o 9,4 mld m sześc. surowca sprzedawanego rocznie. Rada pracownicza chce, aby w 2013 r. udostępniono go 3,4 mld m sześc. i co roku wolumen stopniowo zwiększano. Proponuje też ograniczenia możliwości kupowania oferowanego na aukcjach gazu przez spółki z grupy PGNiG. Wreszcie rada domaga się, aby cena gazu sprzedawanego na aukcjach była wyższa od kosztów jego zakupu przez spółkę, tak aby mogła ona przynajmniej w niewielkim stopniu wypracowywać na tej działalności zysk. Propozycja zarządu PGNiG mówi o cenie równej kosztom.

14,4 mld m3 gazu ziemnego na krajowym rynku sprzedała grupa PGNiG w ubiegłym roku

Uwagi do programu uwolnienia rynku gazu zgłosiła też Polska Izba Przemysłu Chemicznego. – Niejasny jest sposób ustalania ceny wyjściowej na aukcji, tym bardziej że byłaby ona uzgadniana na zasadach doprecyzowanych z Urzędem Regulacji Energetyki. Tyle że firmy nadal nie wiedzą, jakie mają być to zasady – mówi Jerzy Majchrzak, dyrektor PIPC.

Branże martwi też fakt, że zakupy gazu na giełdzie miałyby być dokonywane za pośrednictwem domów maklerskich. W opinii izby dodatkowo podniesie to ceny, tym bardziej że koszty zakupu gazu po wprowadzeniu w życie projektu PGNiG mogą być i tak wyższe o blisko 15 proc. od obecnych. – Największe zastrzeżenia budzi propozycja sposobu ustalania ceny hurtowej, która będzie ceną wyjściową na aukcjach. W naszej ocenie nie mobilizuje sprzedawcy do minimalizacji jej poziomu i nie jest też w żaden sposób powiązana z cenami obowiązującymi na europejskich hurtowych rynkach gazu – mówi Hanna Węglewska, rzecznik Azotów Tarnów.