- Ze wstępnych danych dotyczących frekwencji na pierwszej zmianie wynika, że absencja była bardzo duża. O ile dzień wcześniej do pracy na pierwszej zmianie przystąpiło 8 736 pracowników, to w dniu strajku na teren zakładów JSW weszło zaledwie 4 765 pracowników, pozostali wzięli dzień wolny. W godzinach przedpołudniowych absencja wyniosła 8912 osób. Spośród 4765 pracowników, którzy stawili się do pracy na poranną zmianę 2 205 strajkuje, a 2 572 pracuje lub deklaruje chęć pracy. Pełne dane dotyczące frekwencji w dniu strajku będą dostępne w poniedziałek – poinformowała Katarzyna Jabłońska-Bajer, rzeczniczka JSW.
- Świadomość załóg jest wyższa niż świadomość związków zawodowych – ocenił w rozmowie z „Parkietem" Jarosław Zagórowski, prezes JSW. Tłumaczył, czemu zarząd nie chce się zgodzić na związkowe postulaty.
- Jeszcze kilka miesięcy temu tona naszego produktu, węgla koksowego, kosztowała 300 dol. a teraz to ok. 160 dol., a dwa tygodnie temu było to nawet 140 dol. I tak w najbliższym czasie będzie, 300 dol. nie zobaczymy już przez wiele lat – mówi Zagórowski.
– Jaka firma wytrzymuje taki spadek cen? Nam się udaje, jesteśmy rentowni i realizujemy działania strategiczne, ale na wszystkim innym będziemy oszczędzać. Będziemy ciąć zbędne remonty, wyjazdy czy takie inwestycje, które mogą poczekać. Ale niezbędnych nie możemy zatrzymać. Przy czym płace to 50 proc. naszych kosztów. To nie tak, że ja chcę zabrać ludziom pieniądze. Ja chcę je powiązać z efektywnością. I w tym roku premie motywacyjne zwiększyły nasz fundusz płac o ponad 5 proc., czyli ok. 100 mln zł. Gdybym teraz zgodził się na to, czego chcą związkowcy zwiększyłbym koszty firmy w skali roku o ponad 200 mln zł, a to niemożliwe – tłumaczył nam Zagórowski.
15 pensji w roku?
Prezes dodał, że ostatnia, środowa propozycja zarządu ws. płac jest ostateczna. Chodzi o 3 proc. podwyżki pensji w części stałej i 1000 zł jednorazowej premii. Związkowcy z 7 proc. w części stałej zeszli do 3,8 proc. i wypłaty 2,5 tys. zł jednorazowo na osobę.