Ich zdaniem spółka o kluczowych negatywnych zdarzeniach już poinformowała. Oczekiwany jest jednie dodatkowy odpis na wartość aktywów poszukiwawczo-wydobywczych. Według Wojciecha Kozłowskiego, analityka Ipopemy Securities, wyniesie on około 50 mln zł.
Na początku lutego Grupa Lotos już podała, że musiała dokonać 0,4 mld zł odpisów aktualizujących wartość zapasów w segmencie produkcji i handlu oraz przeszacować swoje zadłużenie o około 0,51 mld zł. Dodatkowo negatywny wpływ na wyniki miała stosowana w spółce wycena zapasów. Powiększyła ona straty o 0,8 mld zł.
Koncern traci zwłaszcza z powodu zmieniającej się sytuacji na rynku surowców. – Grupa Lotos, w przeciwieństwie do PKN Orlen, przy prowadzeniu działalności rafineryjnej zużywa na własne potrzeby więcej gazu niż ropy. To powoduje, że w obecnej sytuacji ma relatywnie większe koszty od płockiego koncernu i jest zmuszona do eksportowania paliw z dyskontem – mówi Kozłowski. Jego zdaniem ta sytuacja zacznie się jednak zmieniać na korzyść gdańskiej spółki. Oczekuje, że w II połowie roku ceny błękitnego paliwa istotnie spadną, podczas gdy ropa zacznie drożeć.
– Ubiegły rok Grupa Lotos powinna zamknąć 1,2 mld zł oczyszczonego zysku EBITDA LIFO (zysk operacyjny powiększony o amortyzację z pominięciem zmian na zapasach ropy – red.), czyli na poziomie porównywalnym jak w 2013 r. Liczę, że w tym roku wzrośnie on do 1,5 mld zł – mówi Kamil Kliszcz, analityk z DM mBanku.
Jego zdaniem dziś inwestorzy bardziej niż wyników za ubiegły rok wyczekują informacji o wpływie sytuacji makroekonomicznej na kondycję grupy w I kwartale. Chodzi głównie o wysokie marże rafineryjne w branży, które dotychczas nie miały pełnego przełożenia na zyski gdańskiego koncernu. – W ubiegłym roku negatywny wpływ na wyniki Grupy Lotos miały m.in. spadające ceny ropy i rosnący kurs dolara względem złotego. Nie sądzę, aby w tym roku ta tendencja się utrzymała, co daje nadzieję na istotną poprawę kondycji koncernu – twierdzi Kliszcz.