Chodzi o zerwanie przez poznańską spółkę umowy długoterminowej na odbiór zielonych certyfikatów, do czego doszło pod koniec października. Powodem był drastyczny spadek cen certyfikatów na giełdzie, będący skutkiem zmian uwarunkowań regulacyjnych. Sprawił on, że zawierane przed laty umowy na odbiór certyfikatów lub certyfikatów i energii stały się oderwane od rzeczywistości.
Jak ustaliliśmy, w przypadku wspomnianych spółek wypowiedzenie umów nastąpiło po około dwuletnim okresie prób renegocjacji warunków. Spółki zależne PGE (PGE Górnictwo i Energetyka Konwencjonalna, PGE Energia Odnawialna, PGE Energia Natury) nie są przy tym jedynymi, z którymi Enea zerwała kontrakty zawarte w latach 2006–2014. Niewykluczone więc, że także pozostałe wejdą na drogę sądową.
W przypadku PGE chodzi o certyfikaty na łącznie 3 TWh. Nie wiadomo jednak, jaką część stanowił ten wolumen we wszystkich zerwanych umowach. Tego faktu Enea nie chce ujawniać. Z kolei przedstawiciele największej spółki sektora na razie ostrożnie mówią o sprawdzaniu prawnej zasadności takiego kroku. Ale ze źródeł zbliżonych do grupy wynika, że scenariusz sądowej ścieżki wcale nie jest wykluczony.
– Nie powiedziałbym, że jest to jedyne rozwiązanie – mówi pytany o potencjalny spór sądowy wiceprezes ds. handlowych Enei Piotr Adamczak. – Zawsze jesteśmy otwarci na ugodę i wcale jej nie wykluczamy – dodaje.
Jako przykład takiej udanej renegocjacji podaje spółkę Eolos Novo, z którą w czerwcu zmieniono umowę, dostosowując cenę sprzedaży praw majątkowych do „nowych realiów rynkowych" i „uwzględniając zmiany prawa, które nastąpiły w latach 2012–2016".