Końcówka 2016 r. jest pomyślna dla giełdowych producentów i dystrybutorów wyrobów hutniczych. Jak wynika z danych gromadzonych przez Polską Unię Dystrybutorów Stali, od przełomu października i listopada ceny wzrosły już, w zależności od produktu, od 5 do kilkunastu procent. W tym roku stal drożała mocno między marcem a czerwcem – po kilku latach trendu spadkowego. Rynek oczekiwał wtedy korekty w związku ze zbyt gwałtownym tempem podwyżek. Czy obecna fala wzrostu może się utrzymać dłużej?
Nadzieje i obawy
– Sytuacja jest niepewna, zakładałbym utrzymanie wzrostu cen stali do przełomu I i II kwartału 2017 r., później musi dojść do przesilenia – komentuje Jerzy Bernhard, prezes giełdowego Stalprofilu. Podkreśla, że obserwowana ostatnio zwyżka cen stali to konsekwencja wzrostu cen surowców: rudy i węgla koksowego.
– Sektor producentów tych surowców jest mocniej skoncentrowany, więc ma siłę do przeforsowania podwyżek. Huty musiały przerzucić część tego wzrostu na ceny swoich wyrobów, ale dynamika wzrostu cen stali jest niższa niż cen surowców – mówi prezes Bernhard. – Trzeba też pamiętać, że część stali powstaje z przetopu złomu i pierwszy raz od lat ceny półwyrobów w hutach bazujących na złomie są niższe niż w hutach zintegrowanych, czyli bazujących na rudzie. Złom drożeje, ale z mniejszą dynamiką niż surowce. Huty zintegrowane mają więc ograniczone pole do podwyżek, jeśli nie chcą stracić konkurencyjności względem hut złomowych. Kluczowym czynnikiem dla rozwoju sytuacji będzie więc w najbliższym czasie zachowanie cen złomu – dodaje.
Menedżer zaznacza, że nie dostrzega gwałtownego wzrostu popytu na stal, niemniej okres gwałtownych zmian cen to większa nerwowość wśród odbiorców. – Nie obserwujemy spekulacyjnych, dużych transakcji, klienci po prostu szybciej kupują konkretne wyroby pod konkretne kontrakty. Zamówienia są bardzo rozdrobnione – zaznacza Bernhard.
Czy branża może się spodziewać wzrostu popytu wraz z uruchomieniem dużych inwestycji infrastrukturalnych z wykorzystaniem funduszy unijnych? – Start tych projektów oczekiwany jest od dłuższego czasu, opóźnienie jest znaczne. Teraz dochodzi niepewność, czy znajdą się pieniądze na inwestycje – w świetle rosnących wydatków socjalnych w budżecie państwa oraz obaw, że w związku z brakiem pieniędzy na wkład własny przepadnie część zarezerwowanych funduszy unijnych – podsumowuje Bernhard.