Proponowane przepisy eliminują z rynku dla gospodarstw domowych węgiel najgorszej jakości, a więc muły i flotokoncentraty, oraz węgiel brunatny. Zakładają także wycofanie z rynku tzw. węgla niesortowanego, pochodzącego z importu.
Wprowadzają ponadto świadectwa jakości węgla, które klienci otrzymywać będą od sprzedawców. Kontrole jakości surowca na składach prowadzić będzie Inspekcja Handlowa, a na przejściach granicznych Krajowa Administracja Skarbowa.
Projektem ustawy dotyczącej norm jakości paliw stałych zajmie się teraz Sejm. Najważniejsze będą jednak wydane do ustawy rozporządzenia, bo to one wskażą konkretne normy, jakie musi spełnić węgiel, który może trafić do domowych kotłów. Dotyczyć one będą m.in. limitów zawartości popiołu czy siarki. Jak dotąd propozycje resortu energii dopuszczały do sprzedaży nawet paliwo mocno zasiarczone.
Dla spółek węglowych, które miały w ofercie muły i flotokoncentraty, nowe przepisy oznaczają dodatkowe koszty. Resort energii szacuje, że koszty związane z utratą przychodów ze sprzedaży oraz zagospodarowaniem niesprzedanego surowca sięgną w sumie 50 mln zł rocznie. Dodatkowo spółki górnicze, aby sprostać nowym wymaganiom, będą musiały zrealizować inwestycje szacowane na 70 mln zł.
W polskich gospodarstwach zużywa się rocznie 1–1,5 mln mułów węglowych i flotokoncentratów oraz 0,7 mln ton węgla brunatnego. W 2016 r. koszty zakupów tych paliw sięgnęły 324 mln zł. Klienci indywidualni będą musieli przerzucić się teraz na paliwo lepszej jakości, a więc droższe. Już w tym sezonie grzewczym, z uwagi m.in. na wprowadzenie zakazu spalania mułów węglowych w niektórych województwach, ceny węgla wystrzeliły w górę. Rząd zapewnia, że pracuje nad przygotowaniem działań osłonowych dla najbiedniejszych.