Robert Lewandowski myślami poza Monachium

Bayern nie wydał nigdy na piłkarza 100 mln euro, a na sprzedaży żadnej ze swoich gwiazd nie zarobił więcej niż 40 mln. Robert Lewandowski może ten rekord pobić. Pod warunkiem, że klub z Monachium nie zablokuje transferu.

Aktualizacja: 04.06.2022 17:48 Publikacja: 04.06.2022 17:48

Od pewnego czasu pojawiają się plotki, że Robert Lewandowski z Barceloną jest już dogadany, ale trud

Od pewnego czasu pojawiają się plotki, że Robert Lewandowski z Barceloną jest już dogadany, ale trudno oprzeć się wrażeniu, że w tej telenoweli czeka nas jeszcze niejeden zwrot akcji

Foto: AFP

 

Sprowadzenie polskiego asa było jednym z lepszych interesów, jakie zrobili szefowie Bayernu. Lewandowski przyszedł do nich w 2014 r. za darmo. I przez osiem lat bił strzeleckie rekordy.

Bawarczycy chcieli go pozyskać już rok wcześniej, proponowali Borussii 20 mln, ale oferta została odrzucona. Klub z Dortmundu policzył, że zarobi więcej, jeśli Polak pozostanie jeszcze przez sezon i wypełni umowę. Według „Bilda" jego bramki i asysty w Bundeslidze, Pucharze Niemiec i Lidze Mistrzów zapewniły BVB 40 mln wpływów. Do tego trzeba doliczyć dochody z reklam i biletów.

Bayern musiał się wykazać cierpliwością i teraz tego samego oczekuje od klubów zainteresowanych Lewandowskim. – Nie jesteśmy szaleni, by rozmawiać o transferze zawodnika, który w każdym sezonie gwarantuje nam 30–40 goli. Na pewno zostanie z nami przez kolejny rok. Podobno istnieje konkurs, kto wymyśli najbardziej bzdurną historię na jego temat – przekonywał prezes Bayernu Oliver Kahn.

Zamknięty rozdział

Szefowie najbogatszego niemieckiego klubu próbowali zaklinać rzeczywistość i udawać, że trzymają rękę na pulsie. Już pierwszy dzień zgrupowania reprezentacji Polski przed meczami Ligi Narodów pokazał jednak, że jest zupełnie inaczej. Na poniedziałkową konferencję przybył nawet dziennikarz z Hiszpanii, starający się uzyskać odpowiedź, czy Lewandowski w następnym sezonie będzie zakładał koszulkę Barcelony. I to wtedy padły słowa, które odbiły się szerokim echem w całej Europie.

– Mój czas w Bayernie dobiegł końca. Po tym, co wydarzyło się w ostatnich miesiącach, nie wyobrażam sobie dalszej dobrej współpracy. Zdaję sobie sprawę, że transfer będzie najlepszym rozwiązaniem dla obu stron. Bayern jest poważnym klubem, więc wierzę, że nie będzie robił mi problemów – odpowiedział Lewandowski, który ma umowę do czerwca 2023 r.

Dotąd wypływające co jakiś czas plotki, że Polak chce odejść, wyglądały na grę jego menedżera w celu uzyskania lepszych warunków finansowych. Ale ostatnia wypowiedź Lewandowskiego to jednoznaczna sugestia, że między stronami doszło do rozłamu. Choć nasz napastnik nie chciał, rzecz jasna, zdradzić, co dokładnie się stało, że pierwszy raz publicznie zajął tak twarde stanowisko. Czy chodzi tylko o odkładanie przez Bawarczyków negocjacji dotyczących przedłużenia kontraktu i fakt, że za jego plecami prowadzili rozmowy z młodym gwiazdorem Borussii Dortmund Erlingiem Haalandem, czy może wydarzyło się coś jeszcze.

Może dowiemy się tego po ostatnim z serii czerwcowych spotkań w Lidze Narodów – z Belgią na PGE Narodowym (14 czerwca). To wtedy Lewandowski ma zabrać ponownie głos na temat swojej przyszłości.

Dla kapitana reprezentacji Polski i jego rodziny Monachium stało się drugim domem, zdobył tu niepodważalną pozycję, zapracował na najwyższe zarobki w Bundeslidze (ponad 20 mln euro rocznie), ale też nigdy nie deklarował, że zostanie tu do końca kariery. A ostatnie wyniki plebiscytu „France Football" chyba ostatecznie utwierdziły go w przekonaniu, że grając w Niemczech, nie zdoła sięgnąć po Złotą Piłkę. Nawet gdyby wygrał Ligę Mistrzów.

Bundesliga pod względem sportowym, telewizyjnym i marketingowym nie może się równać z angielską Premier League i hiszpańską Primera División. Tam dochodzi do zmian na tronie, a Bayern na swoim podwórku od dziesięciu lat nie ma konkurencji. Już nawet Der Klassiker, czyli mecze z Borussią, nie wzbudzają takich emocji jak dawniej.

Flirt z Realem

Polak już wcześniej wysyłał sygnały, że chciałby kiedyś zagrać w Hiszpanii. Flirtował z Realem, ale romans ten został przez Bawarczyków szybko przerwany. Teraz głośniej niż o Realu, który dopiero co wygrał Ligę Mistrzów i ma równie znakomitego strzelca Karima Benzemę, mówi się o Barcelonie szukającej swojej tożsamości po odejściu Leo Messiego i próbującej wydostać się z dołka pod wodzą trenera Xaviego.

Katalończycy zaproponowali podobno za Lewandowskiego 32 mln euro, ale ta oferta przez szefów Bayernu nie była nawet rozważana. Liczą na co najmniej 40 mln. I konsekwentnie powtarzają, że żaden piłkarz nie jest ważniejszy niż klub.

Bayern to wzór gospodarności. Według „CIES Football Observatory" od 2012 r. przeznaczył na sprowadzenie piłkarzy tylko 363 mln euro więcej, niż zarobił. Droższe zakupy poczyniły nawet Everton i Aston Villa, które nie należą do europejskich potęg, ale dzięki wpływom z rekordowego kontraktu telewizyjnego nie muszą polować na wyprzedaże.

Najbardziej rozrzutne – Manchester United i Manchester City – wydały po miliard euro więcej, niż zarobiły, a zajmująca czwartą pozycję w tym rankingu Barcelona – 650 mln.

Ten wyścig zbrojeń spowodował, że Barca popadła w ogromne długi i teraz, by znaleźć środki na transfery i zarejestrować nowych zawodników, musi najpierw kogoś sprzedać (najbliżej odejścia jest Frenkie de Jong) lub szukać oszczędności gdzie indziej (np. w obniżce wynagrodzeń). Klub przymierza się też do sprzedaży swoich aktywów. Kataloński „Sport" pisze, że mogłoby to mu przynieść nawet 750 mln.

Pozyskanie pieniędzy nie rozwiąże jednak całkiem problemu, bo jeśli Bayern się uprze, to Lewandowskiego nie puści. Dlatego na Camp Nou rozglądają się również za innymi napastnikami.

Grunt pod odejście Polaka przygotowują także w Monachium. Słychać, że bliski finalizacji jest transfer Senegalczyka Sadio Mané, który postanowił rozstać się z Liverpoolem, bo chce zarabiać więcej i wyjść z cienia Mohameda Salaha. Niezależnie od rozwoju sytuacji w sprawie Lewandowskiego Bayern stara się też wzmocnić ofensywę, namawiając do przeprowadzki młodego Austriaka Sašę Kalajdžicia z VfB Stuttgart.

Od pewnego czasu pojawiają się plotki, że Lewandowski z Barceloną jest już dogadany, ale trudno oprzeć się wrażeniu, że w tej telenoweli czeka nas jeszcze niejeden zwrot akcji.

REKORDOWE TRANSFERY BAYERNU (w euro)

Najdrożej sprzedani

DOUGLAS COSTA 40 mln – do Juventusu Turyn

MATS HUMMELS 30,5 mln – do Borussii Dortmund

TONI KROOS 25 mln – do Realu Madryt

OWEN HARGREAVES 25 mln – do Manchesteru United

THIAGO ALCANTARA 22 mln – do Liverpoolu

MARIO GOETZE 22 mln – do Borussii Dortmund

MARIO MANDZUKIĆ 22 mln – do Atletico Madryt

Najdrożej kupieni

LUCAS HERNANDEZ 80 mln – z Atletico Madryt

LEROY SANE 60 mln – z Manchesteru City

DAYOT UPAMECANO 42,5 mln – z RB Lipsk

CORENTIN TOLISSO 41,5 mln – z Olympique Lyon

JAVI MARTINEZ 40 mln – z Athletic Bilbao

ARTURO VIDAL 39,25 mln – z Juventusu Turyn

MARIO GOETZE 37 mln – z Borussii Dortmund

źródło: Transfermarkt

Parkiet PLUS
Marek Piechocki, prezes LPP: Nie pozwę ich za raport o Rosji. Na razie
Parkiet PLUS
Analitycy widzą przestrzeń do zwyżek notowań firm z indeksu WIG20
Parkiet PLUS
Dobra koniunktura podbiła płace prezesów
Parkiet PLUS
Najdroższe akcje. Warto je mieć?
Parkiet PLUS
Mimo rekordów WIG-u coraz mniej spółek uczestniczy w hossie na GPW
Parkiet PLUS
Czy chińska nadwyżka jest groźna dla świata?