Sześciomiesięczny WIBOR wynosi już 5 proc. Trzymiesięczny –od którego zależy oprocentowanie części kredytów – jest tuż poniżej tego poziomu. Tymczasem główna stopa NBP jest na poziomie 4,5 proc. i spodziewany jest raczej spadek niż wzrost. Skąd ta różnica?
WIBOR – ale i inne stopy tego typu, np. LIBOR czy EURIBOR – był dość dobrym punktem odniesienia przed kryzysem.
Dziś nie jest?
Problem polega na tym, że rynek depozytów międzybankowych jest zdominowany przez transakcje krótkoterminowe – na jeden dzień. Transakcje o horyzoncie tygodniowym to jest margines, a jeszcze dłuższych praktycznie nie ma. Tymczasem WIBOR na terminy jedno-, trzymiesięczne, czy nawet roczny, cały czas są kwotowane.
To oczywiście nie jest problem wyłącznie naszego rynku. Podobnie jest np. w strefie euro czy na rynku międzybankowym w innych walutach. To konsekwencja kryzysu zaufania i cięcia limitów, które doprowadziły do zredukowania horyzontu, w jakim banki handlują depozytami .