Ekstremalne weekendy dla aktywnych

Wyścig bolidem, rajd samochodem terenowym w ekstratrudnych warunkach, a może przerzucanie ziemi koparką. Warto poszukać wyzwań nie tylko w pracy.

Aktualizacja: 18.02.2017 23:51 Publikacja: 07.08.2012 16:11

Tych, którym rajd pojazdem terenowym po bezdrożach nie wystarcza, być może zainteresuje ostra jazda

Tych, którym rajd pojazdem terenowym po bezdrożach nie wystarcza, być może zainteresuje ostra jazda kombajnem Bizon Super. fot. P. Wierzchowski

Foto: Archiwum

Loty balonem, spływy kajakiem po górskich rzekach czy rajdy terenowymi samochodami stają się coraz popularniejszymi atrakcjami. Fanów ekstremalnych przeżyć nie brakuje, więc organizatorzy takich wydarzeń wymyślają kolejne propozycje. Soboty i niedziele mogą w ten sposób spędzać całe rodziny.

Już za kilkaset złotych dostępne są loty widokowe: nad Warszawą, Tatrami czy Zatoką Gdańską. Pasażerowie wyposażeni są w słuchawki, dzięki czemu słyszą komendy z kontroli lotów. A po przeszkoleniu pod okiem instruktora mogą nawet chwycić za stery.

Za 1,7 tys. zł można odbyć godzinny lot balonem. Powyżej 1 tys. zł kosztuje weekendowe szkolenie spadochronowe. Kto chce spędzić czas nad wodą, może wybrać nurkowanie lub windsurfing. Dwudniowy kurs na desce z żaglem można mieć za niecałe 900 zł, a za około 400 zł – romantyczną kolację na jachcie.

– Wiele naszych ofert nadaje się dla rodzin. Zwłaszcza gdy bliscy lub znajomi kibicują podczas niecodziennych przeżyć – mówi Jan Bełezina z firmy Prezentokracja. – Oferujemy także wyjazdy motywacyjne dla firm, np. szyte na miarę eventy integracyjne.

Wiele jest ofert dla fanów motoryzacji. Zarówno tych, którzy nade wszystko cenią prędkość, jak i dla amatorów jazdy po bezdrożach. Można więc zasmakować emocji rodem z toru wyścigowego formuły 1 lub z rajdu Paryż – Dakar. Rzecz jasna w bezpieczny sposób, bo nad amatorami samochodowych sportów czuwają instruktorzy.

3,8 tys. zł kosztuje osiem godzin jazdy ważącym niespełna 600 kilogramów dwuosobowym bolidem SR3 R5. Rozwija on prędkość powyżej 270 km na godzinę i rozpędza się do setki zaledwie w  trzy sekundy. Kierowca amator jest zabezpieczony tak jak zawodowcy. Zakłada ognioodporną bieliznę, kask, kombinezon, buty i rękawiczki. Jazda podzielona jest na kilka części, podczas których wykonywana jest pamiątkowa sesja fotograficzna. Na zakończenie uczestnicy otrzymują certyfikat oraz płytę ze zdjęciami.

O połowę tańszy (około 1600 zł) jest weekend off-roadowy w pobliżu Książa Wielkopolskiego. Obejmuje pobyt dwóch osób w hotelu. Pierwszego dnia organizowana jest wyprawa terenowym samochodem z napędem na cztery koła. Natomiast drugiego dnia można skorzystać z wybranych zabiegów spa. Jazda samochodem wymaga pokonania wielu trudności, z jakimi przeciętny kierowca nigdy nie będzie miał do czynienia. Na najtrudniejszych odcinkach uczestnicy wyprawy zmuszeni są do korzystania z lin i wyciągarek. Po tym dużym wysiłku serwowana jest romantyczna kolacja.

Dokładając 1 tys. zł zapewnimy sobie jeszcze więcej off-roadowych atrakcji podczas weekendu w Górach Sowich lub Kaczawskich. W pakiecie jest  jazda po tamtejszych bezdrożach, noclegi w gospodarstwie agroturystycznym, ale o podwyższonym standardzie. A do tego pieczenie kiełbasek na ognisku.

Latanie czy jeżdżenie samochodem terenowym wielu osobom spragnionym weekendowych atrakcji już nie wystarcza. Tym, którzy poszukują nowych niecodziennych wrażeń, oferowana jest praca operatora koparki. Taka przyjemność kosztuje 480 zł i trwa 80 minut. Zostanie więc jeszcze dużo czasu na weekendowe leniuchowanie. Przed rozpoczęciem części praktycznej odbywa się szkolenie z obsługi sprzętu i zasad bezpieczeństwa. Potem na placu budowy można (razem z instruktorem) zacząć wgryzać się w grunt. Najsprawniejsi w czasie jednej sesji potrafią przerzucić nawet dwie tony urobku.

Jeden dzień wystarczy, by zaliczyć ostrą jazdę kombajnem. Za niecałe 500 zł do dyspozycji oddawany jest bizon super. Nie wykonuje się nim co prawda żadnych prac, ale można jeździć po polu, ile dusza zapragnie.

450 zł wystarczy, by poczuć się motorniczym tramwaju. Ta weekendowa atrakcja serwowana jest we Wrocławiu. Niestety, nie w mieście, lecz w zajezdni tramwajowej. Najpierw przechodzi się obowiązkowe szkolenie z obsługi kokpitu, elementów sterowania, przerzucania zwrotnicy. Kto się w tym połapie, może wyjeżdżać z boksu. Organizatorzy zastrzegają jednak: czas trwania części praktycznej, czyli frajda z jazdy zależy od przyswojenia teorii.

A jeśli i to za mało? Może ktoś ma ochotę wcielić się w skórę kaskadera? To już kosztowniejsze przedsięwzięcie. Trzeba zapłacić 15 tys. zł. Za to zabawa trwa cały dzień i dostarcza takiej dawki adrenaliny, na jaką przy balonach i samochodach razem wziętych nie ma szans. Miejsce akcji to Warszawa, Wrocław albo Kraków. Dzień zaczyna się od przeszkolenia z podstawowych technik kaskaderskich. Odbywa się to pod okiem wykwalifikowanych kaskaderów.

Pierwszy etap obejmuje techniki walki. Jest to rodzaj szkolenia w bezpiecznych bójkach. Kursanci przygotowują krótką choreografię filmową. Podczas drugiego etapu wykonywane są skoki z wysokości siedmiu – dziewięciu metrów na powietrzną poduszkę. Etap trzeci to człowiek – pochodnia. Trzeba przygotować i zrealizować numer kaskaderski polegający na tym, że żywym ogniem będzie palić się – zgodnie z życzeniem uczestnika – jego ręka, noga albo plecy. W cenie jest specjalne ubezpieczenie kaskaderskie.

Oczywiście osoby znacznie spokojniejsze, nieszukające takich ekstremalnych rozrywek, także znajdą coś dla siebie. Może im przypaść do gustu na przykład weekendowy kurs degustacji piwa.

Ale z informacji firm oferujących nietypowe aktywności wynika, że największą popularnością cieszą się imprezy wyzwalające dużo adrenaliny. Często takie atrakcje, zamiast tradycyjnego prezentu, zamawiają dla swoich partnerów kobiety.

Z kolei panowie mogą zafundować swoim żonom czy narzeczonym na przykład masaże gorącą czekoladą lub wizyty w spa. Nierzadko jest to poprzedzone zakupami w towarzystwie stylisty. Efektem jest stworzenie przy pomocy projektanta nowego wizerunku, który zostaje utrwalony podczas  profesjonalnej sesji zdjęciowej.

[email protected]

Pod Warszawą zaczęła się budowa gigantycznego parku rozrywki. Wcześniej planowane podobne przedsięwzięcia kończyły się na papierze.

Za trzy la­ta Di­sney­land prze­sta­nie być dla Po­la­ków wy­ciecz­ką ma­rzeń. Wszyst­kie te­go ty­pu atrak­cje: ko­lej­ki gór­skie, zje­żdżal­nie, ka­ru­ze­le, ba­śnio­we zam­ki i le­gen­dar­ne po­sta­cie ma­ją się zna­leźć za­le­d­wie 40 ki­lo­me­trów od War­sza­wy, w Gro­dzi­sku Ma­zo­wiec­kim.

Za­czę­ła się tam bu­do­wa naj­więk­sze­go w Eu­ro­pie Środ­ko­wej par­ku roz­ryw­ki. Ad­ven­tu­re World War­saw na 240 hek­ta­rach po­mie­ści park te­ma­tycz­ny, dwa ho­te­le, park wod­ny oraz część roz­ryw­ko­wą z ki­na­mi, re­stau­ra­cja­mi i klu­ba­mi. Bę­dzie ta­kże część han­dlo­wa ze skle­pa­mi.

– Li­czy­my na po­nad 2 mln zwie­dza­ją­cych rocz­nie – za­po­wia­da Pe­ter Jan Mul­der, pre­zes spół­ki Las Palm, któ­ra jest ko­or­dy­na­to­rem bu­do­wy i przy­szłym ope­ra­to­rem par­ku.

Ad­ven­tu­re World War­saw ma dzia­łać przez okrą­gły rok. Bę­dzie wykorzystywał mi­ty i le­gen­dy z ca­łe­go świa­ta. Za­pla­no­wa­no w nim pięć stref te­ma­tycz­nych oraz 25 spe­cjal­nych atrak­cji, takich jak sztucz­ne fa­le, prze­jażdż­ki ło­dzią lub in­te­rak­tyw­ne fon­tan­ny. Do te­go doj­dzie naj­więk­szy w Pol­sce aqu­apark.

Koszt przed­się­wzię­cia jest gi­gan­tycz­ny – 650 mln eu­ro. Bu­do­wę ma fi­nan­so­wać mię­dzy­na­ro­do­we kon­sor­cjum pry­wat­nych in­we­sto­rów z sie­dzi­bą w Luk­sem­bur­gu. Kto wcho­dzi w je­go skład? To ta­jem­ni­ca. Po­dob­nie jak źró­dło fi­nan­so­wa­nia. W nie­da­le­kim są­siedz­twie, w oko­li­cach Msz­czo­no­wa, bu­do­wę po­dob­ne­go par­ku za­pla­no­wa­ła spół­ka Ci­ne­ma Ci­ty In­ter­na­tio­nal. Ist­nie­nie dwóch ta­kich miejsc w bliskiej odległości nie mia­ło­by eko­no­micz­ne­go sen­su.

Po­dob­nych przed­się­wzięć mia­ło po­wstać w Pol­sce już kil­ka. Wszyst­kie skoń­czy­ły na za­po­wie­dziach.

Naj­więk­sze­go za­mie­sza­nia na­ro­bił Mi­cha­el Jack­son. W 1997 r. pod­pi­sał z ów­cze­snym pre­zy­den­tem War­sza­wy Mar­ci­nem Świę­cic­kim list in­ten­cyj­ny w spra­wie bu­do­wy ro­dzin­ne­go par­ku roz­ryw­ki w War­sza­wie. W ca­łej Pol­sce fa­ni gwiaz­do­ra za­cie­ra­li rę­ce, ale miesz­kań­cy war­szaw­skie­go Be­mo­wa, gdzie pla­no­wa­no war­tą pół mi­liar­da do­la­rów in­we­sty­cję, by­li prze­ra­że­ni.

Gi­gan­tycz­ny par­k w oko­li­cach Bia­łej Pod­la­skiej planował tu­rec­ki przed­się­bior­ca Va­hap Toy. Miał wy­dać mi­liar­dy do­la­rów na bu­do­wę dru­gie­go Las Ve­gas z mię­dzy­na­ro­do­wym lot­ni­skiem i to­rem wy­ści­go­wym. Z kolei Niemcy zapowiadali centrum roz­ryw­ki za 200 mln dolarów w Zie­lo­nej Gó­rze.

Parkiet PLUS
Prezes Tauronu: Los starszych elektrowni nieznany. W Tauronie zwolnień nie będzie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Parkiet PLUS
Czy bitcoin ma szansę na duże zwyżki w nadchodzących miesiącach?
Parkiet PLUS
Impuls inwestycji wygasł, ale w 2025 r. znów się pojawi
Parkiet PLUS
Jak kryptobiznes wygrał wybory prezydenckie w USA
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Parkiet PLUS
Szalona struktura polskiego wzrostu
Parkiet PLUS
Warszawska giełda chce być piękniejsza i bogatsza