Jak trzecia prezydencka kadencja Władimira Putina może wpłynąć na proces modernizacji gospodarczej Rosji?
Sukcesy i porażki Putina będą zależały od tego, jak zdefiniuje cele swoich kadencji prezydenckich. Gdy patrzymy w przeszłość, widzimy wyraźnie trzy etapy, w których realizowano odmienne cele strategiczne. Najpierw Rosja Jelcyna, która próbowała zerwać z sowiecką przeszłością. Później nadeszły dwie kadencje prezydenckie Putina, których celem strategicznym było przywrócić stabilność wewnętrzną w Rosji oraz prestiż kraju na arenie międzynarodowej, po latach upokorzeń. Zarówno Jelcyn, jak i Putin osiągnęli swoje cele, ale z dużymi stratami dla demokracji. Później nadszedł Miedwiediew i sformułował swój cel strategiczny w artykule „By Rosja szła naprzód". Wskazał w nim na konieczność powiązania modernizacji kraju z modernizacją polityczną, gdyż bez politycznej nie ma mowy o prawdziwej modernizacji gospodarczej. Cele były jasne, ale nie zostały one osiągnięte. Sprawa modernizacji jest więc wciąż aktualnym tematem. Na Kreml powrócił Putin i wciąż nie wiemy, jak on definiuje strategiczny cel Rosji. Istnieje co prawda koncepcja „nowej industrializacji", ale według mnie jest to tylko slogan. Rosja wyszła przecież z ZSRR jako kraj przemysłowy. Co więc to znaczy? Rosja potrzebuje modernizacji, ale kryzys finansowy uderzył w obraz Zachodu. Część rosyjskich elit, powiązana z Putinem, często mówi „Nie uczcie nas o demokracji. Dowiedliście, jak skuteczni jesteście". Chodzi więc im o modernizację bez demokratyzacji. To jednak się nie uda. Mamy problem z ucieczką kapitału i „drenażem mózgów", potrzebujemy zagranicznych inwestycji. Ale kto będzie u nas inwestował bez solidnych gwarancji co do niezależności sądownictwa i poszanowania praw własności intelektualnych. Modernizacji politycznej nie da się pominąć. Nawet Putin uznał, że Rosja potrzebuje reform politycznych, ale powinny one być nie rewolucyjne tylko ewolucyjne. Zgadzam się z tym stanowiskiem, gdyż w przeszłości mieliśmy zbyt wiele rewolucji. Najważniejszą kwestią jest jednak, czy Putin będzie w stanie promować reformy polityczne. Jestem pewna, że nie chce on być nowym Breżniewem, wolałby być nowym Piotrem Stołypinem, czyli reformatorem. Ale jego misja będzie skrajnie trudna, gdyż będzie musiał reformować system, który stworzył.
Filarem rosyjskiej gospodarki jest przemysł surowcowy, a szczególnie Gazprom. Działania koncernu są również jedną z kości niezgody między Rosją a Brukselą oraz niektórymi wschodnimi członkami Unii Europejskiej. Jak będzie ewoluowała sytuacja na tym polu? Czy w przyszłości można się spodziewać osłabienia pozycji Gazpromu?
Rosja ma swój interes w tym, by utrzymać strefę euro przy życiu. Przecież 40 proc. naszych rezerw walutowych to aktywa denominowane w euro. Wielu rosyjskich oligarchów prowadzi interesy w UE
To będzie zależało od sytuacji na rynkach energetycznych. Myślę, że spadek popytu na energię uderzy w Rosję mocno. Dużo będzie zależało też od tego, na ile Gazprom okaże się elastyczny. Jednym z problemów w stosunkach rosyjsko-unijnych jest tzw. trzeci pakiet energetyczny. Musi pan jednak zdać sobie sprawę z tego, że zaczęliśmy drogę od państwa totalitarnego (a może raczej soft-autorytarnych rządów Gorbaczowa), weszliśmy w demokrację i przez 20 lat przeszliśmy kilka etapów rozwoju ekonomicznego. Akumulacja kapitału, która trwała w niektórych krajach dekady lub nawet stulecia, u nas odbyła się bardzo szybko. I dlatego nasza ewolucja była tak nierówna. Później weszliśmy w inny etap: kapitalizm z państwowymi monopolami. Wiele krajów UE przeszło już przez ten etap – np. Włochy w latach 60. W ciągu 20 lat nie jest możliwe zbudowanie dobrobytu i społeczeństwa demokratycznego z niczego.