Mamy inflację na historycznie niskim poziomie. Pojawia się pytanie, jak wykorzystać taką sytuację, aby zwiększyć oszczędności?
Przede wszystkim trzeba umieć wykorzystać każde okoliczności do poszukiwania możliwości zarabiania pieniędzy, korzystając z instrumentów oszczędnościowych czy inwestycyjnych. Sztuka polega na właściwym zdiagnozowaniu tych okoliczności i doborze stosownych do tego instrumentów. Na szczęście z tym pierwszym obecnie nie ma wielkiego problemu, przynajmniej w kwestii kształtowania się zjawisk inflacyjnych oraz cyklu polityki pieniężnej. Nie oznacza to jednak, że decyzje inwestycyjne będzie się podejmowało łatwo i przyjemnie, a zyski pojawią się same. Mowa tu bowiem oczywiście o generalnych tendencjach, a jak wiadomo, diabeł tkwi w szczegółach, co jest szczególnie odczuwalne w inwestowaniu. Rynkowe i makroekonomiczne tendencje mają to do siebie, że rzadko przebiegają gładko i bez zakłóceń, w sposób liniowy. A do tego, jak zwykle, nie brakuje czynników niepewności i ryzyka.
Zacznijmy zatem od polskich akcji i obligacji.
Coraz bardziej powszechna jest opinia, że obecnie jest najlepszy czas na kupowanie akcji, które w dłuższym horyzoncie powinny przynieść sowite zyski, zaś obligacje można odstawić do lamusa. Jeśli chodzi o pierwszą część tych poglądów, wszystko wskazuje, że tak jest rzeczywiście. Ale obligacji bym nie skreślał z listy inwestycyjnych celów. Wciąż jesteśmy w fazie spowolnienia gospodarczego, co w połączeniu z niską inflacją i spadającymi stopami procentowymi, tworzy okazje inwestycyjne. Problem w tym, że nie wiadomo jak będzie przebiegał powrót na ścieżkę wzrostu gospodarczego. Równie dobrze możemy mieć do czynienia z długotrwałą stagnacją. To może powodować, że hossa na rynku akcji będzie się rodzić w bólach i pierwszy okres może być dla inwestorów stresujący. A więc w dalszym ciągu w portfelach inwestorów powinny się znajdować różnego rodzaju instrumenty. W części akcyjnej trudno na razie typować określone kategorie, choć pewne ogólne tendencje są już widoczne. Przede wszystkim widać, że o wiele lepiej radzą sobie giełdy krajów rozwiniętych, zaś na większości emerging market sytuacja jest znacznie gorsza i ta tendencja prawdopodobnie utrzyma się jeszcze przez pewien czas. Jednak to, że indeksy na Wall Street biją rekordy wszech czasów, wcale nie musi oznaczać, że hossa będzie tam trwała przez kilkanaście najbliższych miesięcy.
W jakich branżach i segmentach szukać najlepszych okazji?