Dla polskich spółek windykacyjnych zbliża się czas wielkiej próby. Wszystko dlatego, że o portfele wierzytelności muszą walczyć już nie tylko między sobą, ale także z zagranicznymi podmiotami. Konkurencja jest z najwyższej półki i ma coraz większą chęć, by zaznaczyć swoją obecność w Polsce. Jeśli zrealizuje swoje ambitne plany, dla naszych graczy może to oznaczać nie tylko pogorszenie rentowności biznesu. Wiele firm może wręcz zniknąć z rynku.
Dojrzałość ma swoją cenę
Polski rynek windykacyjny od dobrych kilku lat przeżywa rozkwit. Podaż wierzytelności rośnie z roku na rok. Szacuje się, że w 2014 r. wyniosła 14–15 mld zł wartości nominalnej. W tym roku ma paść kolejny rekord. Mowa jest nawet o podaży wielkości 20 mld zł. W naszym regionie Europy staliśmy się największym rynkiem, a co jest równie ważne – najbardziej ucywilizowanym pod względem sprzedaży złych długów. Coraz więcej banków przeprowadza cykliczne otwarte przetargi na sprzedaż przeterminowanych wierzytelności. Wielu ekspertów mówi wprost, że nasz rynek wchodzi w fazę dojrzałości (niektórzy twierdzą nawet, że już w niej jesteśmy). A ta, niestety, ma swoją cenę.
Dynamiczny rozwój rynku przyciągnął bowiem do Polski zagraniczny kapitał. Od dobrych kilkunastu lat o długi Polaków walczy szwedzka firma Intrum Justitia. Chętnych, by zaistnieć na naszym rynku, z roku na rok jest jednak coraz więcej. Pod koniec ubiegłego roku polską grupę Navi przejął szwedzki Hoist. Głównym akcjonariuszem EGB Investments został z kolei francusko-włoski fundusz private equity z grupy 21 Partners. Firma Ultimo została przejęta przez norweską firmę B2Holding. Wszystkie te wydarzenia przyćmiła jednak informacja o wejściu do Polski amerykańskiej grupy PRA. Przypadku w tym ruchu nie ma. Firma już w raporcie za 2014 r. sygnalizowała, że największe rynki, na których działa – amerykański i brytyjski – są wysoko konkurencyjne. Szukanie nowych miejsc do zarobku wydaje się więc świadomą strategią spółki. A jeśli wierzyć rynkowym plotkom, PRA nie jest ostatnią firmą, którą interesuje podbój Polski.
– Zagraniczne spółki, które naszym zdaniem z dużym prawdopodobieństwem mogą zdobyć znaczący udział w polskim rynku, to PRA Group i Hoist Finance. Spore szanse ma również Intrum Justitia, która funkcjonuje na polskim rynku od 1998 r., ale nie rozwinęła znacząco działalności – uważa Adrianna Kocięda, analityk NWAI DM.
Być może polskie firmy nie przestraszyłyby się samych nazw zagranicznych konkurentów, gdyby nie pieniądze, jakie za nimi stoją. Eksperci do znudzenia powtarzają, że jednym z elementów sukcesu w branży windykacyjnej jest dostęp do taniego finansowania. Dzięki temu można skutecznie walczyć na przetargach wierzytelności. Bo o ile lokalne podmioty pod względem znajomości polskiego rynku biją zagranicznych graczy na głowę, o tyle już porównanie dostępności i kosztu kapitału wypada na korzyść tych drugich. Jak wyliczyli ostatnio analitycy NWAI DM, koszt pozyskania kapitału przez zagraniczne firmy jest średnio o około 3,35 pkt proc. mniejszy niż w przypadku polskich spółek. Dla banków które sprzedają przeterminowane wierzytelności, w ostatecznym rozrachunku mało istotne będzie jednak, co się później z nimi stanie. Ważniejsze jest, jak wiele można na nich jeszcze zarobić. A zagraniczne firmy z zapleczem finansowym są w stanie sfinansować naprawdę duże transakcje. To zresztą determinuje też zachowanie strony podażowej. Jeszcze do niedawna głównymi partnerami dla banków w transakcjach były polskie firmy, których możliwości nabywania pakietów wierzytelności były ograniczone. Dlatego też na rynku sprzedawano przede wszystkim mniejsze portfele, tak aby polscy windykatorzy byli w stanie sfinansować ich zakup. Kiedy Polską zainteresowały się zagraniczne firmy, coraz częściej sprzedawane są duże pakiety o wartości nominalnej nawet 1–2 mld zł. Eksperci nie mają złudzeń, że portfele, za które trzeba płacić 200–300 mln zł, niedługo mogą się stać standardem na naszym rynku. Takiego obciążenia finansowego nie jest w stanie wytrzymać żadna polska firma. Ciężko sobie wyobrazić, aby nawet Kruk, lider rynku, był w stanie samodzielnie wyłożyć taką kwotę na pojedynczą inwestycję.