Aukcyjna kumulacja

Zanim kupisz obraz, obejrzyj go bezpośrednio.

Publikacja: 14.11.2015 16:59

22 tys. zł kosztuje „Autoportret” z 1929 roku Tadeusza Pruszkowskiego. Fot. Sopocki Dom Aukcyjny

22 tys. zł kosztuje „Autoportret” z 1929 roku Tadeusza Pruszkowskiego. Fot. Sopocki Dom Aukcyjny

Foto: GG Parkiet

Odbywa się już po pięć aukcji sztuki dziennie. W grudniu będzie ich jeszcze więcej. Zaczęła się coroczna przedgwiazdkowa kumulacja. Skutkiem tego trudno zapoznać się z ofertą. Oczywiście można kupować obraz telefonicznie po pobieżnym obejrzeniu go tylko w internecie. Smakosz sztuki będzie chciał obejrzeć obrazy bezpośrednio!

Wyjątkowy obraz trafi się 28 listopada w Sopockim Domu Aukcyjnym (www.sda.pl). Obraz „wyjątkowy", a w sumie nieefektowny. To „Autoportret" (60 na 53 cm) Tadeusza Pruszkowskiego (1888–1942). W 1929 roku artysta przedstawił siebie w czapce pilota i z pędzlem w ustach. Warto przed zakupem zachwycić się tym obrazem, przeżyć go.

Dopłacisz za legendę

Cena jak na klasyka jest względnie niska (22 tys. zł). Laikowi może się ona wydać astronomicznie wysoka, bo malarz, niestety, nie jest gwiazdą rynku. Za co zapłaci nabywca?

Obraz broni się sam. Nabywca dodatkowo zapłaci za legendę. Pruszkowski to legenda dwudziestolecia międzywojennego na miarę Paryża. Nazwisko malarza błyszczy w pamiętnikach z epoki. Założyciel Bractwa św. Łukasza, jednego z najważniejszych ugrupowań artystycznych przed wojną. Organizator słynnych plenerów malarskich w Kazimierzu nad Wisłą, gdzie zbudował sobie willę na wzgórzu pomiędzy zamkiem a Górą Trzech Krzyży.

Ostatnim uczniem Pruszkowskiego był zmarły ostatnio Wojciech Fangor. Opowiadał mi, jak Pruszkowski, pilot i właściciel samolotu, dla sportu przelatywał pod przęsłami Mostu Poniatowskiego. Był też rajdowcem, grał na skrzypcach, pięknie śpiewał i lubił kobiety. Fangor z przejęciem powtarzał, że Pruszkowski to był prawdziwy brylant życia towarzyskiego.

Po wojnie podobno prof. Stanisław Lorentz wnioskował, aby rozebrać górującą nad Kazimierzem willę zameczek Pruszkowskiego, ponieważ zeszpeciła historyczny krajobraz. Starzy ludzie opowiadali mi (m.in. przedwojenny burmistrz Ulanowski), że malarz zbudował dom bez pozwolenia. Jeśli to nawet prawda, to kto by przed wojną podskoczył malarzowi, który portretował Marszałka!

Od rodziny Pruszkowskiego dowiedziałem się, w jak ciekawy sposób porozumiewał się ze swoją kucharką. Oto krążył samolotem nad domem w Kazimierzu. Liczba okrążeń wskazywała, ilu gości zaprosił tego dnia na obiad... Kto przed zakupem specjalnie pojedzie do Sopotu, żeby zobaczyć „Autoportret" artysty?

17 listopada odbędzie się 15. z kolei aukcja z cyklu Fotografia Kolekcjonerska (www.artinfo.pl). Hitem są dwa zdjęcia. Od 15 tys. zł rozpocznie się licytacja rzadkiego „Autoportretu" (11 na 8 cm) Witkacego z 1931 roku. Cena jest prowokująco niska, zachęca do ostrej licytacji. Estymację, czyli wycenę szacunkową, określono na 60–80 tys. zł. Najwyższą cenę (80 tys. zł) za fotografię Witkacego zapłacono na 12. aukcji z cyklu Fotografia Kolekcjonerska w czerwcu 2014 roku.

Druga gwiazda fotograficznej oferty to Karol Hiller (1891–1939). Licytacja „Kompozycji Heliograficznej VI" tego artysty rozpocznie się od 35 tys. zł. Odbitka (23 na 17 cm) pochodzi z około 1932–1934 roku, estymację określono w przedziale 80–100 tys. zł. Najwyższa cena zapłacona dotychczas za fotografię Hillera to 65 tys. zł.

Aukcje z cyklu Fotografia Kolekcjonerska odbywają się dwa razy w roku, dokumentują je dwujęzyczne katalogi. Dobrą wróżbą dla rynku jest sukces tegorocznej wiosennej aukcji. Zdjęcia osiągnęły rekordowe ceny. Na przykład fotografie Zofii Rydet sprzedano po 10 tys. zł, przy cenach wywoławczych 2 tys. zł i estymacji 4–6 tys. zł. Dzieła Rydet kupili obcokrajowcy. Zdjęcia artystki warto teraz obejrzeć na wystawie w warszawskim Muzeum Sztuki Nowoczesnej (www.artmuseum.pl).

Przykład Zofii Rydet (1911–1997) dobrze ilustruje twierdzenie, że zdjęcia naszych klasyków są wciąż mocno niedoszacowane. Zofia Rydet jest dobrze znana z podręczników historii sztuki. Do wiosennej aukcji jej zdjęcia osiągały ceny niższe od tych, jakie dziś na swoje prace ustalają niedawni absolwenci wydziałów fotografii oraz studenci współpracujący z zagranicznymi galeriami.

17 listopada Desa Unicum (www.desa.pl) zorganizuje aukcję pt. „Niezbędnik sommeliera". Można będzie wylicytować 215 przedmiotów, np. karafki, korkociągi oraz obrazy, rzeźby, grafiki tematycznie związane z winem. 500 zł kosztuje efektowny „Barek na kółkach" z lat 60. XX wieku.

Aukcje pod koniec roku organizują także firmy, które nigdy wcześniej nie handlowały w ten sposób. Na przykład stołeczny antykwariat Antiqua (www.artinfo.pl) 28 listopada zadebiutuje na rynku aukcyjnym. Zaproponuje 50 dzieł klasyków powojennej sztuki, np. Henryka Stażewskiego, Alfreda Lenicy, Ryszarda Winiarskiego. Od 120 tys. zł zacznie się licytacja obrazu Tadeusza Brzozowskiego. Rzadko pojawiają się w handlu obrazy Jerzego Mierzejewskiego (wyw. 70 tys. zł).

Dobry towar w galeriach

Rosnąca liczba aukcji budzi optymizm. Może świadczyć o witalności rynku lub o przekonaniu, że przed Gwiazdką można więcej sprzedać. Ale czy wystarczy towaru na handel w pierwszym kwartale 2016 roku? Wszyscy są zgodni, że podaż jest niewystarczająca.

Zaplanowano też mnóstwo aukcji najmłodszej sztuki. Tu szczególnie warto oglądać obrazy bezpośrednio. W przypadku znanego klasyka z grubsza wiemy, jak wygląda np. faktura jego malarstwa. Potrafimy sobie wyobrazić, jaką ekspresję w naturze ma dany motyw przy tym rozmiarze płótna.

O debiutancie nic nie wiemy! Debiutanci zwykle nie dopracowali się własnego wyrazu. Warto więc bezpośrednio oglądać kolejne obrazy najmłodszych malarzy, kibicować im. Zakup przez internet to w takim wypadku zakup w ciemno. Ryzyko pomyłki nie jest jednak duże, bo wszystkie ceny wywoławcze wynoszą 500 zł, a średnia cena sprzedaży ok. 1,2 tys. zł.

22 listopada odwiedzamy w Arkadach Kubickiego comiesięczne Studenckie Targi Sztuki (www.targowiskosztuki.pl). Tam, taniej niż w galeriach, możemy kupić prace najmłodszych. Nigdy nie wiadomo, jacy studenci przyjadą na targi, kto wstanie tak wcześnie, czyli w południe. Zamek to prestiżowe miejsce. Jednak targi straciły, kiedy przed laty irracjonalnie usunięto je z terenu ASP. Tam jednak była inna atmosfera!

Jak zawsze warto odwiedzać galerie. Na przykład w poznańskiej galerii ForForm (www.forform.pl) jest bogaty wybór tanich powojenny plakatów. Już za 200 zł kupimy znany z podręczników historii sztuki i muzealnych wystaw plakat Maciej Urbańca „Cyrk. Mona Lisa". Nie jest to pierwsze wydanie z 1970 roku, ale to nie ma znaczenia, jeśli ktoś szuka efektownej dekoracji.

Rzadki i poszukiwany plakat z 1973 roku Wiktora Górki do filmu „Kabaret" kosztuje w Poznaniu 10 tys. zł. Ma on wartość kolekcjonerską, a nie tylko dekoracyjną, ponieważ jest to pierwsze wydanie. Przy wysokich cenach dobrze jest samemu odróżniać pierwszą edycję plakatu od dodruków. Plakaty w tej galerii mają dobrą proweniencję, to zwykle dublety z kolekcji legendarnego zbieracza Floriana Zielińskiego.

W Miejskiej Galerii Sztuki w Łodzi (www.mgslodz.pl) warto obejrzeć monograficzną wystawę malarstwa Andrzeja Sadowskiego (ur. 1946). Artysta nie uczestniczy w aukcjach. Maluje tak, jakby oglądał świat przez aparat fotograficzny. Uwiecznia światowe centra turystyczne.

Na pierwszym planie zwykle widać to, co jest przedmiotem naszych najskrytszych marzeń: luksusowy samochód lub bajerancki motocykl. Sadowski związany jest z galeriami Triada (www.galeriatriada.com) w Gdańsku i stołeczną Galerią Art (www.galeriaart.pl). Obraz (80 na 60 cm) kosztuje zwykle około 7–8 tys. zł.

[email protected]

Parkiet PLUS
"Agent washing” to rosnący problem. Wielkie rozczarowanie systemami AI
Parkiet PLUS
Sytuacja dobra, zła czy średnia?
Parkiet PLUS
Pierwsza fuzja na Catalyst nie tworzy zbyt wielu okazji
Parkiet PLUS
Wall Street – od euforii do technicznego wyprzedania
Parkiet PLUS
Polacy pozytywnie postrzegają stokenizowane płatności
Parkiet PLUS
Jan Strzelecki z PIE: Jesteśmy na początku "próby Trumpa"