Dawno temu, w odległej galaktyce wybuchł kryzys gospodarczy grożący upadkiem dotychczasowego modelu kapitalizmu. Kolejne sektory gwiezdne zaczynają rozważać opuszczenie unii walutowej. Grupa ekonomistów pracuje w zaciszu gabinetów na Coruscant nad pakietem stymulacyjnym mającym wyciągnąć gospodarkę Imperium z depresji. Gdyby George Lucas zdecydował się nakręcić epizod „Gwiezdnych wojen" rozgrywający się pomiędzy „Nową nadzieją" a „Imperium kontratakuje", tak prawdopodobnie wyglądałyby jego napisy początkowe. Uniwersum „Gwiezdnych wojen" to wszak bardzo rozbudowany świat, w którym kwestie ekonomiczne odgrywają większą rolę, niż może się wydawać na pierwszy rzut oka. Można się więc spodziewać, że dla zwykłego mieszkańca Imperium dużo większe znaczenie niż efektowne pojedynki na miecze świetlne pomiędzy Jedi a Sithami miał kryzys gospodarczy, do którego musiało dojść po zniszczeniu Gwiazdy Śmierci.
Galaktyczne Lehman Brothers
Kibicując Luke'owi Skywalkerowi podczas ataku na Gwiazdę Śmierci, zapewne nie zdajemy sobie sprawy z tego, że oglądamy wydarzenie porównywalne z upadkiem banku Lehman Brothers. Zachary Feinstein, profesor inżynierii z Uniwersytetu Waszyngtona w St. Louis, w swojej pracy „To pułapka: Pigułka z Trucizną Imperatora Palpatine'a" wyliczył wpływ zniszczenia obu Gwiazd Śmierci na galaktyczną gospodarkę. Biorąc za podstawę wyliczeń dane dotyczące (17,5 mld USD) budowy lotniskowca USS Gerald Ford (100 tys. ton stali), oszacował on koszt budowy pierwszej Gwiazdy Śmierci na 193 tryliony USD, a drugiej na 419 trylionów USD przy rozmiarze galaktycznej gospodarki szacowanej na 4,6 tryliarda USD. (Trylion to 10 z 18 zerami, tryliard to 10 z 21 zerami). Druga Gwiazda Śmierci została zniszczona zaledwie cztery lata po zniszczeniu pierwszej. Według Feinsteina destrukcja obu wielkich stacji bojowych mogła wywołać spadek PKB galaktyki o 30 proc., czyli szok większy niż podczas wielkiego kryzysu na Ziemi w latach 30. XX w. By zapobiec upadkowi sektora bankowego potrzebny byłby pakiet pomocy wart 15–20 proc. PKB galaktyki. Nowa Republika musiałaby się więc mierzyć z kryzysem gospodarczym, który mógłby ją przerosnąć, a jej mieszkańcy po opadnięciu euforii związanej ze zmianą reżimu zaczęliby wspominać z nostalgią „dobre rządy Imperatora".
– Skutki byłyby bardzo ponure dla zwykłych obywateli Imperium. Jest mało prawdopodobne by Sojusz Rebeliantów znalazł wolę polityczną i niezbędne zasoby, by przygotować pakiet ratunkowy dla sektora bankowego, zanim byłoby za późno. Możliwe, że Moc przebudziła się 30 lat po wydarzeniach z Epizodu VI, bo w grę wchodziły siły ekonomiczne – zauważa Feinstein.
Jego analiza skłania do zadania pytania: czy budowa drugiej Gwiazdy Śmierci była pakietem stymulacyjnym dla gospodarki Imperium mającym ją wyrwać z recesji po zniszczeniu pierwszej Gwiazdy Śmierci? Zaskakuje już samo to, że Imperium tak szybko zrealizowało ten projekt, a także jego mocno zawyżony koszt. Tak jak wojenna mobilizacja gospodarki ostatecznie wyrwała USA z wielkiego kryzysu, tak Imperator Palpatine mógł liczyć, że druga Gwiazda Śmierci będzie nie tylko przynętą na rebeliantów zmuszającą ich do walnej bitwy, ale również keynesowskim impulsem dla gospodarki.
Rozkaz 66
Być może Stara Republika nie zostałaby obalona tak łatwo, gdyby nie korupcja oraz ekscesy ówczesnych oligarchów. W Epizodzie I republikańskie instytucje są bezradne wobec Federacji Handlowej, która dysponuje prywatną armią droidów i najechała planetę Naboo. Federacja zrobiła to w reakcji na to, że Republika objęła cłami zewnętrzne układy gwiezdne będące wcześniej nieformalną strefą wolnego handlu i piractwa. Federacja wywoła później wojnę domową w obronie swoich oligarchicznych przywilejów. Wojna ta umożliwi kanclerzowi Palpatine'owi zreformowanie republikańskiej administracji i stworzenie armii klonów finansowanej m.in. z podatku wliczanego w ceny biletów na podróże międzyplanetarne. Walka z oligarchią i takimi patologiami jak pleniące się w galaktyce niewolnictwo sprawią, że Palpatine zyska sympatię ludu (a także Anakina Skywalkera). Po skorumpowanej Starej Republice będzie płakało niewielu, a Jedi będą postrzegani jako siła hamująca reformy – przynajmniej na początku rządów Imperatora.