W ostatnim tygodniu amerykański indeks S&P500 znalazł się na poziomie najniższym od 22 miesięcy. To pierwsze tego rodzaju zdarzenie, od kiedy w 2009 r. na Wall Street zapanowała hossa. Nie jest to nieomylny zwiastun nadciągającej bessy (zresztą na naszym rynku bessa już w pewnym stopniu zdążyła zebrać żniwo), niemniej jej prawdopodobieństwo warto brać pod uwagę przy kalkulacjach inwestycyjnych. Z naszych badań wynika, że od lat 70. ubiegłego wieku S&P500 do 22-miesięcznego minimum spadał pięć razy, z czego w trzech przypadkach była to zapowiedź kolejnego etapu spadków.
Warto się przygotować
Nawet jeśli nie traktujemy potencjalnej bessy za oceanem jako scenariusza bazowego (najbardziej prawdopodobnego), to jednak warto się zastanowić, jak przygotować się na taki wariant.
Na potrzeby naszych rozważań przytoczmy słynną, obrazową wypowiedź Warrena Buffetta: „Jeśli się spodziewasz, że w ciągu najbliższych pięciu lat będziesz odkładał oszczędności, to czy powinieneś mieć nadzieję na wyższe czy niższe ceny akcji w tym czasie? Wielu inwestorów błędnie to pojmuje. Mimo że zamierzają przez wiele lat dokupować akcje, wpadają w euforię pod wpływem wzrostu cen i w depresję, gdy ceny spadają. W efekcie się radują, że wzrosły ceny »hamburgerów«, które będą wkrótce kupować. Taka reakcja nie ma sensu. Tylko ci, którzy będą potrzebować pieniędzy z akcji w bliskiej przyszłości, powinni być zadowoleni ze wzrostu ich cen. Przyszli nabywcy powinni cieszyć się ze zniżki" (tłum. własne; źródło: „List do akcjonariuszy" z 1997 r.).
Zauważmy, że w tych słowach „Wyroczni z Omaha" kryje się wskazówka, że sposób podejmowania decyzji inwestycyjnych powinien być uzależniony od indywidualnego celu i uwarunkowań finansowych danej osoby. Zgodnie zatem z „wytycznymi" Buffetta sklasyfikujmy inwestorów na dwie kategorie: (a) tych, którzy w najbliższych latach będą gromadzili nadwyżki finansowe, poszukując korzystnego sposobu na ich ulokowanie (oszczędzający netto); (b) tych, którzy będą musieli redukować swe kapitały ze względu na bieżące potrzeby finansowe, np. w okresie emerytury (wydający netto). Sposób przygotowania się na scenariusz ewentualnej globalnej bessy jest nieco inny w zależności od tego, do której grupy kwalifikuje się dana osoba.
Zacznijmy od drugiej grupy, czyli wydających netto. Zastanówmy się nad skrajnym przypadkiem, w którym portfel inwestycyjny mający finansować nie tak odległe potrzeby finansowe zdominowany jest przez akcje (dla uproszczenia – amerykańskie). W takim przypadku plan działania na wypadek bessy powinien odpowiedzieć na pytanie: czy ewentualny ubytek wartości akcji zagrozi realizacji potrzeb finansowych?